Jak napisałam w poprzedniej notce, celem na Emiraty był relaks przed powrotem do pochmurno-deszczowej polskiej aury. Stąd nie braliśmy na siebie zbyt wiele - korzystanie z lokalnych usług, hotelowych udogodnień, plaża, odpoczynek. Dubaj nas tu bardzo zaskoczył, bo nie spodziewaliśmy się, że... tak bardzo na odpoczynek się nadaje. Oferta hotelowa jest niezwykle bogata, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Z naszego hotelu kursował autobus na plażę, więc nawet transportem martwić się nie trzeba było. A z racji lokalizacji mieliśmy pod nosem całą masę atrakcji - kulinarnych i usługowych (masaże, fryzjerzy) - w cenach sporo niższych niż w Polsce. Wszystko dzięki temu, że było to India Town. Zamieszkiwali go głównie, na nasze oko, Pakistańczycy, którzy swą uprzejmością i uśmiechem sprawili, że Pakistan bardzo mocno skoczył w górę na liście miejsc do odwiedzenia :)
Nasza sielanka miała trwać w najlepsze, gdyby nie coraz większa liczba wiadomości, które dostawaliśmy od znajomych w związku z napięciem na linii USA - Iran. Czy wszystko u nas dobrze, czy słyszeliśmy, że (...) oraz co lokalsi mówią o obecnej sytuacji. Nasi rodzice...ujmijmy to tak, że bardzo się martwili i wyrażali to na swój sposób, pisząc do nas ;) Jak się pewnie domyślacie, na ulicach Dubaju niczego takiego nie dało się odczuć, ale kiedy czytasz po raz n-ty tego samego dnia, czy na pewno (...), to zaczynasz wątpić.
I tak my też zwątpiliśmy, a dowiadując się o zestrzelonym samolocie Ukraine Interntional podejmujemy kolejną spontaniczną decyzję na tym wyjeździe i kupujemy w czwartek wieczorem loty na piątek rano na trasie Dubaj - Kraków. Uznaliśmy, że nie jesteśmy w stanie dalej odpoczywać, bo cały czas myślimy już tylko w kategoriach "a co jeśli...", przeglądamy newsy, sprawdzamy doniesienia. Raczej nie można tego uznać odpoczynkiem. Tym samym przepada nam pierwotny lot Wizzairem kupiony na piątek oraz ostatnia noc w hotelu.
Jak się potem okazuje, nasz pierwotny lot najpierw został opóźniony o 3 godziny, a potem miał jeszcze międzylądowanie na Cyprze. Wizzair poszedł za innymi liniami i po ogłoszeniu, że to Iran zestrzelił samolot UIA, decyduje zmienić trasę swojego samolotu. Lot nad Iranem to najkrótsza droga, więc ominięcie go powoduje nadłożenie drogi, czyli większe zużycie paliwa. I stąd międzylądowanie na Cyprze. Jakbyśmy mieli jeszcze to przeżywać, to chyba wrócilibyśmy do Polski z sercami w gardle, wyglądając jak zombie :)
Ale omija nas to na rzecz czwartkowego, superkomfortowego rejsu liniami flydubai. Wypełnionych jest jakieś 20% miejsc, więc przyzwyczajeni do standardów Ryanaira czujemy się co najmniej jak królowie przestworzy! Dubaj pożegnał nas pięknym widokiem, natomiast na tablecie na fotelach przed nami widzimy, że będziemy lecieć nad... Iranem. Przyznam, że dopiero w momencie znalezienia się nad terytorium Turcji poczułam faktyczną ulgę.