W Nizwie dopadło nas zmęczenie. Odkąd wyruszyliśmy z domu, byliśmy w ciągłym ruchu. Dawniej nie potrafiłabym odpuścić, towarzyszyłoby poczucie, że coś mnie omija i że trzeba wycisnąć, ile się da. Teraz uczę się dostosowywać to, co robię, do tego jak się czuję. I jeśli czuję, że czas na przerwę, to po prostu ją robię :)
Jako że byliśmy w tym zmęczeniu zgodni, to wybraliśmy nocleg z basenem i dużą przestrzenią wspólną z nastawieniem na relaks. Robiąc to tego samego dnia popołudniem wybór w Nizwie był mocno ograniczony, ale znaleźliśmy pensjonat 20 km od miasta. I wiecie co? Było super! Pensjonat wyglądem przypominał fort, a zbudowany był z kamienia. Na korytarzach unosił się zapach kadzidła, a nasz pokój był tak okadzony, że było w nim szaro od dymu. To może było mniej super, ale po porządnym wietrzeniu dało się w nim spać ;-)
Zatem z ambitnych planów na miasto i okolicę obeszliśmy fort, rynek kóz, wypisaliśmy pocztówki i przesiadywaliśmy na lemoniadach i kawach pod gołym niebem. Reszta czasu upływała nam na wygrzewaniu się nad basenem, czytaniu i słuchaniu nawołań imamów. Polecam Nizwę na relaks :)
Nizwa okazała się też być ratunkiem jedzeniowym - funkcjonuje tu kilka świetnych restauracji z przyzwoitymi cenami. A do tego bardzo zaskoczyła nas rozwiniętym przemysłem turystycznym w okolicy Starego Miasta. Czuliśmy się jak w jakimś Rzymie czy Sewilli - wszędzie pamiątki, setki białych ludzi i napisy tylko po angielsku. Po blisko tygodniu z dala od takich miejsc czuliśmy lekki szok kulturowy :)
Na koniec dwie anegdoty.
Pierwsza: szukając noclegu w tej okolicy poświęciłam sporo uwagi temu, by nie znaleźć się blisko meczetu. Chcieliśmy się w końcu wyspać bez pobudek o 5:40. Znajdując ten pensjonat, bardzo się ucieszyłam, że do najbliższego meczetu jest 2 km. Jednak nie przewidziałam, że… doprowadzono tu głośniki! I tak zamiast odpocząć od śpiewów, nieraz z przestrachem podskakiwaliśmy zaskoczeni, gdy kolejno 3 meczety nawoływały wiernych na modlitwę. Cóż, uroki muzułmańskiego kraju :)
Druga: przed zamkiem nieświadomie zaparkowaliśmy samochód w niepoprawny sposób. Wróciłam po coś do auta i zaczepił mnie Omańczyk czekający na kogoś w aucie obok:
- To twój samochód?
- Tak.
- Dobrze, jakbyś go przeparkowała, bo tutaj nie może stać.
- Nie rozumiem.
- Tak jak teraz stoi, stwarza niebezpieczeństwo dla przejeżdżających tędy aut.
- Masz rację, zawołam męża.
- Nie trzeba, przeparkuję auto za was, nie ma problemu.
- Nie no, zaraz mąż podejdzie, dziękuję.
- Ok. Dziękuję :) Bawcie się dobrze w Nizwie.
Kurczę, chciałabym, by zawsze w tak przyjazny sposób ktoś mi zwracał uwagę, że źle zaparkowałam :)