Jeśli tak się złoży, że w jakiś czwartek rano będziesz w Omanie, to rzuć wszystko i przyjedź na targ wielbłądów do Sinaw!
Wieczór wcześniej, odpoczywając w hotelu po pustynnych przygodach, trafiłam na niesamowite zdjęcia z Omanu. Prezentowały one handlujące beduinki w maskach, beduinów z kozami na sprzedaż oraz dziesiątki wielbłądów i jeszcze więcej przyglądających się temu mężczyzn.
Muszę tam być! - pomyślałam. Zaczęłam drążyć informacje i okazało się, że to zdjęcia targu wielbłądów (ang. camel market), który co czwartek odbywa się w Sinaw. Przybywają na niego beduini z całej okolicy, wymieniając trzodę, kadzidło i rękodzieło na inne dobra.
Była środa wieczór, a my byliśmy 60 km od Sinaw. O BOŻE!! Tak się podekscytowałam, że prawie spadłam z łóżka. Po tym, co nas spotkało kilka godzin wcześniej, to było jak dostać wielką czekoladę po miesiącu bez słodyczy. No, może każdy niech lepiej znajdzie swoje porównanie :)
Czwartkowa poranna droga dłużyła mi się niemożliwie. Tak bardzo pragnęłam to wszystko zobaczyć! Równie mocno pragnęłam spotkać beduinów, dla których ruch i wolność od zawsze były sensem życia. Sinaw w końcu pojawiło się na horyzoncie, a z nim pick-upy wiozące wielbłądy i kozy, dzięki którym nie można się zgubić.
Na zewnątrz głównego targowiska spotkaliśmy handlarzy dywanów, ubrań i zabawek. Spośród nich wyróżniali się beduini, których stoiska były rozłożone na ziemi i oferowały jedynie rękodzieła. Moją ciekawość rozbudziły ich powitania, ponieważ beduini witają się nosami. Kobiety w tym celu unosiły lekko do góry swoje maski, natomiast mężczyźni delikatnie się też obejmowali. Widziałam jedno powitanie kobieta-mężczyzna - kobieta podała mu rękę przez tkaninę swojego ubrania. Starsze beduinki wymalowane były henną - całe podeszwy stóp, paznokcie u stóp i u rąk oraz obwódka oczu. Ubolewałam, że nie umiem się z nimi skomunikować, by zadać im dziesiątki pytań :)
Nie mniejszy szok kulturowy dostarcza "właściwy" targ. Jest on podzielony na kilka sekcji - surowych ryb, warzyw i owoców, przypraw i przekąsek oraz część centralną, główną, czyli tam, gdzie dzieje się to, co najważniejsze tego dnia - handel wielbłądami i kozami. W pierwszej chwili ilość bodźców przyprawia nas o zawrót głowy, ale później dostrzegamy, iż całość przebiega według określonych zasad, które wszyscy zdają się znać.
Wielbłądy są przywiązane dokoła hali targowej - można podejść, pomacać, ocenić. Natomiast sama hala składa się z ławeczek, na których siedzą potencjalni kupcy. Sprzedawca ciągnie kozę wzdłuż tych ławeczek i każdy, kto jest zainteresowany, może chwycić kozę celem obmacania jej, by ocenić ilość tkanki tłuszczowej, temperament w przypadku kozłów i wymiona w przypadku kóz. Dopiero po chwili zauważamy, że panuje tu naturalna dla tego rejonu świata segregacja płciowa i swoja osobą ją zakłócam, ale nikt nie zwraca nam uwagi. Wszyscy skupieni są na kozach, handlowaniu się i nawoływaniu klientów. Poza beduinkami nie ma tu żadnych kobiet.
Za plecami mamy wielbłądy ze swoimi odgłosami, nadjeżdżające kolejne pick-upy i krzyki właścicieli bardziej jurnych kóz, które wyrywają się im z rąk. Trudno odpłynąć tu myślami - tak dużo się dzieje na raz, że oczy nie wiedzą, gdzie patrzeć, a uszy czego słuchać. Jednocześnie warto wspomnieć, że nie jest to miejsce dla osób wrażliwych na przedmiotowe traktowanie zwierząt. I nam momentami osąd szybko przychodził do głowy, a w gardle ściskało na widok wielbłądów, którym kazano iść mimo związanych nóg, a sposób transportowania tych zwierząt najlepiej oddadzą zdjęcia. Na tym targu zwierzę to jedynie źródło jedzenia, pieniędzy oraz środek transportu. Opowieści starszych członków naszych rodzin nie pozostawiają złudzeń, że i w Polsce tak jeszcze niedawno było, po prostu o tym na co dzień zapominamy.
Po dwóch godzinach wróciliśmy do samochodu - zdecydowanie potrzebowaliśmy spokoju i przegadać to wszystko, co tam się działo. Nie wyobrażam sobie doświadczać takiego targu co tydzień, ale cieszę się i jestem wdzięczna, że mogłam raz coś takiego zobaczyć. To było dla mnie najbardziej egzotyczne doświadczenie tej podróży i polecam każdemu odwiedzającemu Oman zajrzeć do Sinaw w czwartek rano! :)