Geoblog.pl    tealover    Podróże    Arabia w różnych odsłonach    To nie jest Jordania czy Egipt
Zwiń mapę
2019
28
gru

To nie jest Jordania czy Egipt

 
Kuwejt
Kuwejt, Kuwejt
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3929 km
 
To będzie historia o tym, jak 1 rasistowski urzędnik zmusił nas do anulowania swojej aplikacji o wizę. Jeśli nie chce Ci się czytać tej emocjonalnej jadki, to przeczytaj chociaż linki wklejone na dole :)

Z Ammanu obieramy kierunek Kuwejt liniami Kuwait Air, by zrobić tam 10-godzinny przystanek. Leci się miło i wygodnie - rzadko decydujemy się na lot w takich przyjemnościach, lecz czujemy, że nigdy więcej okazja na Kuwejt się nie trafi. Biorąc pod uwagę bieżące doniesienia ze świata, to założenie może się okazać bardziej prawdziwe niż przypuszczaliśmy.

Po przeczytaniu chyba wszystkich relacji w Internecie z przyznawania wizy, znamy na pamięć każdy krok, mamy przygotowaną odliczoną walutę, jesteśmy gotowi. Jednak szybko okazało się, jak bardzo się myliliśmy.

Po wejściu do budynku lotniska zamiast do sekcji wiz urzędnik kieruje nas do kontroli paszportowej mimo informacji, że nie mamy wizy. Po odstaniu 30 minut w kolejce słyszymy, że najpierw powinnismy iść do kolejki po wizy. Eh. No to idziemy tam, bierzemy druki, wypełniamy. Widzimy sekcja „adres” - hm, o tym nikt w internecie nie pisał. Uzupełniamy zgodnie z prawdą, że za 10 godzin odlatujemy, więc adresu nie mamy. Wiem, że nie my jedni tak zaplanowaliśmy tu swoją podróż i naszych poprzedników wpuszczono. Wizowy urzędnik kręci nosem - musimy zrobić rezerwację i wpisać adres hotelu. Najtanszy nocleg na bookingu kosztuje 180 zł, więc wpisujemy adres naszego kolegi, który czeka już na nas na lotnisku. Urzędnik pyta, co to za adres, a potem, jakiej narodowości jest nasz kolega. Odpowiadamy, że egipskiej.

I w tym momencie czuję, jakbym wypowiedziała jakiś karany zwrot -
urzędnik na naszych oczach robi się czerwony, zaciska pięści, jego asystenci opuszczają speszony wzrok w podłogę, powietrze gęstnieje. Od tej pory było już tylko gorzej.

„Dowód osobisty waszego kolegi! Chcę go natychmiast zobaczyć!”. W pierwszej chwili myślę, że on chyba żartuje, bo co go to obchodzi. Ale jego mina zdecydowanie nie wskazuje żartobliwego nastroju. Komunikujemy się na WhatsAppie - dostajemy zdjęcia dowodu i informację , że na dowodzie nasz kolega ma stary adres zameldowania. W tym momencie już wiem, że nie wyplączemy się z tej rasistowskiej naganki.

Wypełniamy druki od nowa. Rozkazującym tonem słyszymy, że mamy iść do maszyny uiścić opłatę. Maszyna pochłania nasze 5 KWD i ostatni banknot 1 KWD odrzuca. Kilka prób, dalej nic. Przybiega asystent, zdenerwowany bardziej niż ja tym, że znowu coś nie tak i każe wybrać z bankomatu 1 KWD, bo mój jest zniszczony. Odmawiam, mówiąc o marży i proszę o pożyczenie mi 1 KWD. On nie rozumie i dalej swoje. Ja swoje i dalej proszę go o pomoc. W końcu odpuszczam, bo co mam zrobić - koleś chyba w ogóle nie rozumie angielskiego.

Maszyna odrzuca i nowy, świeżutki banknot. Przy tym słyszę od asystenta, że to moja wina, bo za długo je wkładam. Pokazuję mu palcem, iż na wyswietlaczu widnieje „5 KWD”, czyli wszystko ok. Ten dalej, że to moja wina i popsułam maszynę. Ciśnienie skacze mi tak, że mam ochotę mu przywalić.

Przybiega drugi asystent, wyraźnie hinduskiego pochodzenia, otwiera portfel i testuje swoje banknoty. No w końcu ktoś próbuje nam pomóc, może dlatego, że nie jest Kuwejtczykiem. Niestety maszyna dalej zwraca wszystkie banknoty. Cyrk się rozkręca.

Przerażeni asystenci wołają głównego urzędnika, który odszedł na ubocze. Od niego słyszymy, że mamy zadzwonić pod jakiś numer i oddadzą nam te 5 KWD, a teraz mamy wybrać następne i próbować jeszcze raz. Ja na to spokojnie proszę, by oni zadzwonili lub dali nam telefon (w końcu to ich system nawalił). Zero reakcji. Każą nam wyjść na zewnątrz i zadzwonić. Tu następuje głupia przepychanka słowna wynikająca z ich słabej znajomosci angielskiego. W końcu wkurzonym głosem pytam, jak mamy wyjść, skoro nie mamy wizy. Słyszymy, że to nasz problem i niech może nasz kolega zadzwoni, chyba że go sobie zmyśliliśmy.

Mrugam oczami, bo nie wierzę w to, co usłyszałam i w cyrk, który tu się rozgrywa. Ich maszyna zżarła naszą kasę, a my mamy jeszcze wykonywać ich polecenia w związku z tym? Krew mi buzuje, mam ochotę powiedzieć im, gdzie ich mam. Atmosfera jest już tak gęsta, że spokojnie można by w niej naostrzyć tępy nóż. Och gdybyśmy tylko byli w UE...ale nie jesteśmy. Tu jest Kuwejt, a przed nami jego rasistowski przedstawiciel. Myślę o tym, że nasz kolega czeka i dużo zainwestował w to spotkanie i ten krótki pobyt, więc odkładam honor na bok i jeszcze raz rozmawiamy z tymi...urzędnikami, jakie mamy opcje. Każą nam dalej wyciągać nowe banknoty i próbować. Kiedy pytam, jaką mamy gwarancję, że maszyna znowu się nie zepsuje i nasze pieniądze tam zostaną, urzędnik wybucha. Krzyczy na mnie, że to nie jest Jordania czy Egipt i jak nie mam pieniędzy, to on mi da. Dalej padają różne inne rasistowskie określenia i sporo głupiej, nielogicznej paplaniny, którą można podsumować „to jest Kuwejt, a ja jestem super Kuwejtczykiem, jak coś ci się nie podoba, to wynocha biedaku”.

My też wybuchamy i podniesionym głosem mój mąż mówi, że w takim razie dziękujemy za gościnność i chcemy anulować nasze wizy. Czas zatrzymuje się ponownie - na twarzy naszego cwaniaka maluje się szok. Najwyraźniej przywykł tylko do wyżywania się na innych nacjach, a nie że będą z tego jakieś konsekwencje. Wywołujemy naprawdę spore zamieszanie, bo nie wiedzą, co z nami zrobić. W tym momencie okazuje się, że wizy już mieliśmy w paszportach i wklepane do systemu. Rozumiecie to? Już byliśmy oficjalnie klepnięci, a oni się na nas po prostu wyżywali, bo ich stanowisko im na to pozwalało...

Czekamy z założonymi rękoma, aż oddadzą nam paszporty. Nasz uroczy urzędnik nagle jest dla nas miły, spokojnie nam tłumaczy, gdzie znajdziemy informacje o terminalu i co dalej możemy ze sobą zrobić (Kuwejt ma 4 lotniska) - no tak, teraz to my jesteśmy górą. Co za frajer.

Pierwsze kroki kieruję do łazienki - zamykam się, by się wypłakać, dając ulgę wściekłości i bezsilności. Nasz kolega próbuje coś jeszcze zrobić przez swoje znajomosci, ale już za późno - nasza wiza w paszporcie jest przekreślona. Kiedy emocje opadają, skupiamy się na tym, by dotrzeć na odpowiedni terminal i odprawić się tam na lot do Muskatu. Tu mogłabym napisać osobną historię nt.tego, jak odnosili się do nas pracownicy Kuwejtczycy, a jak imigranci. Napiszę jedynie, że tylko dzięki ogromnej życzliwości tych drugich udało nam się dostać w odpowiednie miejsce po 45 minutach.

No dobra, to co robić tyle godzin na lotnisku w Kuwejcie? Stać nas było tylko na kawę w Starbucksie (ceny prawie jak w PL), reszta to kosmiczne przebitki, np. hot dog jak z Orlenu kosztował 23 zł. Zabijaliśmy więc czas obserwowaniem ludzi w ich narodowych strojach oraz lokalnych mężczyzn z kilkoma żonami. W międzyczasie odkrywamy, że przebywanie na lotnisku w Kuwejcie więcej niż 3 godziny jest nielegalne. Dobre sobie. I niby dokąd by nas wyrzucili? Lekceważymy ten przepis, bo też nic innego nie możemy w tej sytuacji zrobić i dogorywając do wejścia na pokład, w końcu wzbijamy się w powietrze. Miejmy nadzieję, że ku lepszej krainie, choć raczej nietrudno będzie przebić Kuwejt ;)

Czy z perspektywy czasu, też po konsultacjach z kolegą, coś zrobilibyśmy inaczej? Nie. Trafiliśmy na rasistę i nie mieliśmy szans z nim wygrać. Pewnie gdyby nie zepsuła się ta maszyna, to w końcu dostalibysmy wizę. Do teraz nie rozumiemy, dlaczego problem z maszyną, należącą do kuwejckiej straży, miał być naszym problemem, a nie tych urzędników. Od kolegi dowiadujemy się o rasizmie lokalnych względem Egipcjan i jak bardzo on sam unika Kuwejtczyków. Pamiętajmy, że lotnisko to wizytówka państwa. My na własnej skórze doświadczylismy, dlaczego to kuwejckie jest oceniane jako drugie najgorsze na świecie.

Zachęcam do lektury:
https://www.arabtimesonline.com/news/problem-at-kuwait-airport-will-never-be-resolved-by-opening-new-facilities/

https://248am.com/mark/travel/kuwait-has-2nd-worst-airport-and-3rd-worst-airline-in-the-world/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
stock
stock - 2020-01-06 17:21
A to pech... Też pamiętam nonszalancję tamtejszych urzędników na lotnisku, ale że byliśmy z rocznym dzieckiem, nie było cyrków. Nie oceniałbym na tej podstawie całego kraju, my poznaliśmy fantastycznych Kuwejtczyków już w mieście.

Aha, też miałem problemy z maszyną do znaczków wizowych. Tylko wtedy, choć po północy, działał jeszcze punkt wymiany walut.

A przy wizie lotniskowej niestety zawsze trzeba mieć w pogotowiu jakiś adres.
 
tealover
tealover - 2020-01-06 17:32
@stock raczej na odwrót - to że poznaliście wspaniałych Kuwejtczyków nie oznacza, że jako ogół nie są oni rasistowscy względem innych - zachęcam do poczytania na ten temat lub jeszcze lepiej, rozmowy z imigrantami :)
 
zula
zula - 2020-01-06 18:49
Straszne!
 
genek
genek - 2020-01-06 20:30
Nie wiem , czy dobrze zrozumiałem , ale czy Wasz plan był taki: Przylecieć rano do Kuwejtu z Jordanii , pobyć do wieczora w tym kraju i wieczorem polecieć dalej do Omanu? I mimo tego że mieliście bilety na wylot tego samego dnia wieczorem urzędnik chciał od Was adres hotelu na potwierdzenie noclegu?
 
stock
stock - 2020-01-06 22:28
@tealover

Nie chcę bynajmniej wybielać Kuwejtczyków, ale rasistami (nawiasem mówiąc to nie do końca precyzyjne określenie, bo to nie ściśle kryterium rasowe jest tu stosowane) są w zasadzie wszystkie nacje z Półwyspu Arabskiego. Omańczycy w stosunku do np. Filipińczyków też zachowują się podobnie. Ba, oni wszyscy nawet w stosunku do biedniejszych Arabów okazują wyższość, o czym Ci pewnie opowiadał kolega Egipcjanin
 
tealover
tealover - 2020-01-08 03:55
@genek dokładnie tak. Nasze międzylądowanie trwało łącznie 10 godzin, wszystkie dokumenty przedstawiliśmy. :(

@stock moją intencją było zwrócenie Twojej uwagi na to, że warto sprawdzać dane i badać opinię większej liczby ludzi. Np.aktualnie w ZEA spotykamy się wyłącznie z bardzo fajnym traktowaniem nas przez Emiratczyków na podstawie czego można by wyciągnąć złudny wniosek, że to bardzo gościnny kraj miłych ludzi, kochających białych. Tak nie jest i potwierdzi to każda osoba, która tu mieszka ;) Nasze wybiórcze doświadczenie to po prostu statystyka.
 
 
tealover
Dominika
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 292 wpisy292 1002 komentarze1002 2165 zdjęć2165 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
10.09.2020 - 15.09.2020
 
 
25.12.2019 - 10.01.2020
 
 
28.02.2019 - 23.03.2019