Pierwotny plan zakładał dostanie się do Omanu przez Stambuł liniami Pegasus. Mimo dokładnie 43 prób różnymi kartami płatniczymi ich system odmawiał sprzedaży biletu. Internet mówi, że takie problemy występują przy używaniu innej karty niż turecka. My tureckiej nie mamy, a już się nakręciliśmy na Oman, więc intensywnie szukamy innej drogi.
Ryanair kusi cenami biletów do Jordanii. Nas też skusił, więc postanawiamy dotrzeć do Omanu m.in. przez Jordanię właśnie. Za 300 zł/os kupujemy bilet Kraków-Amman na dzień po świętach. Oczywiście da się taniej, ale nie w tym okresie.
Jak się dowiaduję w samolocie, na pokładzie z nami lecą 3(!) grupy wycieczkowe z różnych biur, z czego ekipa z firmy Barents liczy 38 osób. Nic dziwnego, że z dnia na dzień ceny na ten lot z Warszawy i z Krakowa rosły jak szalone. W samolocie nie ma ani 1 miejsca wolnego - rzadko mi się to zdarza w tanich liniach.
Przed wylotem śpimy w Gościnie pod sosną - polecam, 5 km od lotniska, tuż przy przystanku autobusowym na lotnisko, co o 5 rano miało duże znaczenie :)
Na lotnisku w Krakowie staliśmy godzinę w kolejce do kontroli bezpieczeństwa. Kto by się spodziewał, że tyle osób po 5 rano zechce zacząć swoją przygodę! Na szczęście przybyliśmy z zapasem, więc na styk docieramy przed bramki i punktualnie 6:50 wzbijamy się ku Orientowi.