Pisząc o Taszkiencie, nie sposób pominąć dwóch rzeczy. A właściwie trzech.
1. Targowisko Chorsu
Ogromny targ zdaje się być centrum lokalnego handlu. Znajdziemy tam mięso, nabiał, dorodne granaty, wypieczone orzechy nerkowca, dojrzałe w słońcu pomidory, słodycze, natomiast wokół targowiska wyroby rzemieślnicze – przyrządy do gotowania, utrzymywania ogrodu, skrzynie na posag oraz mnóstwo kołysek, o których będzie przy okazji ślubu. Co do samego Chorsu, niech was nie zwiodą przyjaźnie uśmiechające się twarze sprzedawców! Tak naprawdę targ jest najdroższym w mieście i uważany jest za punkt turystyczny. Tak że najlepiej zapytać kogoś lokalnego o targowisko, na którym on sam robi zakupy. Z pewnością nie będzie to Chorsu ;) Mimo wszystko warto tam zajrzeć, by zobaczyć, jak głęboko zakorzeniony w tej kulturze jest handel. Jak wszyscy się targują. Jak wspaniale wyeksponowane są produkty – coś, nad czym ubolewam w Polsce! Bezładnie rozsypane na polskich targowiskach owoce i warzywa w żaden sposób nie cieszą oczu, w przeciwieństwie do uzbeckich stoisk. Wszystkie produkty są oczywiście naturalne. Drapieżna ręka przemysłu chemicznych oprysków na szczęście jeszcze tu nie dosięga.
2. Plov
Właściwie wypadałoby od tego zacząć całą uzbecką opowieść, bo plov to nie tylko danie narodowe. To swoista religia. Zastanawiam się, do czego można by to przyrównać, lecz wydaje mi się, że w polskiej kulturze nie mamy niczego takiego.
Plov na pierwszy rzut oka to po prostu mieszanina ryżu, cebuli, baraniny, żółtej marchwi, oleju i rodzynek. Jeśli oka tłuszczu właśnie zaczęły pływać w Twojej wyobraźni, to tak, masz rację – plov jest tłustą potrawą, a jego skład znacznie różni się między regionami. Wspólny jest ryż, cebula, marchew i olej, a ich proporcje oraz obecność mięsa i rodzynek mogą ulegać zmianie. Jedno jest pewne – bez względu na region plov jest rzeczą świętą. Dlaczego?
Plov gotuje się na wszystkie uroczystości. Gdy urodzi ci się syn, spraszasz sąsiadów i gotujesz plov. Gdy bierzesz ślub, gotujesz ślub dla mężczyzn z całej mahalli. O 5 rano w dniu ślubu w znanym wszystkim miejscu staje wielki gar (kazan) z plovem i rozdaje się go wszystkim męskim przedstawicielom rodzin. Oprócz tego, tradycja nakazuje, że bez względu kiedy gotujesz plov, z okazji czy bez, musisz się nim podzielić z innymi. Dlatego plov to nie tylko jedzenie. To tradycja i sposobność do zacieśniania się relacji. To sposób świętowania ważnych w życiu wydarzeń, a jednocześnie wzajemnej pomocy. Plov łamie opory, granice, inicjuje znajomość. Dla przykładu, gdy przyjechaliśmy do Samarkandy, właściciel hotelu zabrał nas sam z siebie na… plov :)
3. Białe taksówki daewoo i chevrolet
Ku memu zdziwieniu przy opowieściach męska część moich znajomych znała już ten temat – w Uzbekistanie wszystkie auta są białe i mogą być tylko dwóch marek – Daewoo bądź Chevrolet. Jeśli nie są, to znaczy, że ich właściciel jest tak bogaty, że stać go było na sprowadzenie samochodu z daleka. Ot taki ukryty podział społeczeństwa na śpiących na pieniądzach i całą resztę.
Natomiast taksówką jest potencjalnie każdy przejeżdżający samochód. Wystarczy machać przy krawężniku póki nie zatrzyma się auto, podać nazwę pożądanej destynacji i czekać na reakcję kierowcy, czy jedzie w tamtym kierunku i nas zabierze, czy nie. Cena to zazwyczaj 5-7 PLN. Licencjonowanych taksówek nie opłaca się zatrzymywać, bo są znacznie droższe.
A w następnej notce będzie o ślubie, weselu i związanymi z nimi tradycjami :)