Budują i niszczą. Tworzą i unicestwiają. Japońskie wulkany, w szczególności te na Kiusiu, posiadają dwa oblicza, których widoczny wpływ na rzeczywistość odkrywa się w miarę poznawania wyspy. Żyzne gleby, rozległe kotliny, a zarazem pękające budynki i zmieniające się koryta rzek. Oto świat mieszkańców Kiusiu. Świat, w którym siła z wnętrza ziemi potrafi całkowicie zmieniać krajobrazy, które znają.
Jednym z takich miejsc jest Daikanbo w centrum wyspy. Ogromny wybuch wulkanu poskutkował… jego zapadnięciem. Dziś można oglądać rozległy płaski teren, na środku którego na skutek procesów geologicznych powstało pięć szczytów.
Inne miejsce to tzw. onsen, czyli japońska łaźnia, dosyć dobrze znana forma relaksu dla ciała i duszy, rozpowszechniona na całym świecie.
Na Kiusiu onseny są naturalne! Można skorzystać z kąpieli w skałach wulkanicznych na łonie natury! Zgodnie z japońskim obyczajem, całkowicie nagim zanurzamy swoje ciało w naturalnie gorących wodach. Mięsnie powoli się rozgrzewają i rozkurczają, stając się perfekcyjnie elastycznymi. Strumień delikatnie bulgocze od spodu, omywając coraz bardziej odprężoną skórę.
Czuję się jakbym wraz z przekroczeniem drzwi wstąpiła do innego świata. Otaczająca przyroda, wzgórza, lasy i ryżowe pola z każdą minutą coraz mocniej oddziałują na umysł, a ćwierkające w oddali ptaki i muczące pasące się krowy przenoszą myśli w zupełnie inny wymiar. Byłyśmy tu zupełnie same i miałyśmy to wszystko dla siebie.
Nim spostrzegłam, siedziałam na skraju onsenu, stopami dotykając soczyście zielonej trawy, spoglądając gdzieś daleko przed siebie. Nuch okazała się robić dokładnie to samo z drugiej strony basenu. Gdyby tylko…
Gdyby tylko można było tu zostać na zawsze.
– Proszę pani!
– Tak?
– Proszę szybko wrócić do basenu! Tam mogą panią zobaczyć mężczyźni!
– Oczywiście, gomenasai!
No tak. Męski i damski onsen dzieliła zaledwie ściana bukszpanu. Może rzeczywiście ktoś byłby w stanie mnie/nas tam podejrzeć, ale kto by się tym przejmował w takim momencie?