Podpisałam dziś umowę najmu na pół roku, weszłam do pokoju i poczułam się tak… swojo. Mój nowy dom jest tym samym pokojem, który najmowałam jako hotelowy przez ostatni tydzień. Ciągle odkładam rozpakowanie się, bo co postanowię zacząć to coś lub ktoś odrywa moją uwagę, ale pewnie najpóźniej to nastąpi. Cieszę się, że zostałam na 3. piętrze – mniejsze prawdopodobieństwo, że robalom wpadnie w oko mój pokój. Choć jeden karaluch wczoraj tu zabłądził… ble!
Chciałam, by ten dzień był spontaniczny i pełen luzu, tak bym poczuła tutejszy klimat. Taki na szczęście był :) Najpierw się wyspałam, potem umówiłam z dwoma CouchSurferami na podbój Jatujak (Chatuchak) Weekend Market, czyli jednego z największych rynków na świecie. Myślałam, że w sobotę na Jagiellońskim ryneczku jest tłok, ale to pikuś w porównaniu do tego giganta. 140 000 m2 powierzchni, 15 000 straganów i blisko 200 000 odwiedzających każdego dnia. Rynek otwarty jest tylko w weekendy. Mimo iż znajduje się na każdej liście TOP10 w Bangkoku, to obcokrajowcy giną w lawinie skośnych oczu. Co prawda należy się nastawić, że jakość sprzedawanych tam produktów jest iście
made In Thailand, ale za to warto skusić się na smakołyki serwowane przez którąkolwiek z licznych garkuchni.
Obok znajduje się park Chatuchak, w sam raz na zrobienie sobie przerwy w przemierzaniu kolejnych kilometrów alejek zakupowych.
Jeszcze seria wolnych spostrzeżeń:
- w godzinach szczytu na jezdni pracuje człowiek, którego nazwałam ziomkiem. Ziomek kontroluje przerwę między autami i jeśli ktoś stoi za daleko, to zostaje poproszony o podjechanie bliżej. Do tego stopnia Bangkok ma problem z korkami,
- w restauracji ledwo upije się napój, a już dolewają do pełna. Trzy razy prosiłam, by nie dolewano mi już do kufla. Dziwna polityka :P
-w czwartek miała miejsce manifestacja polityczna, która skutecznie utrudniała nam życie przez ponad 2 godziny, ale o polityce jeszcze napiszę,
-ostrość jedzenia jest dla mnie wciąż fenomenem. To, co ja z ledwością przełykam i po czym łzy lecą mi ciurkiem, Tajowie muszą jeszcze zamoczyć w specjalnym ultra hot-spicy-chilli-pepper sosie. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie ich zapewnienia, że coś jest łagodne, które doprowadzają mnie do zguby. Eh!
-dowiedziałam się, że co 90 dni muszę odświeżać wizę poprzez przekroczenie granicy. Z tego powodu dostaje się dodatkowe 4 dni wolnego za każdym razem. Nie rozumiem, po co taka polityka dla Europejczyków, ale pokornie się jej poddaję. Będzie motywacja, by zwiedzić ościenne kraje :)
INFORMACJE OGÓLNE
-moje condominium kosztuje 7000 B+rachunki,
-aby dostać się na J.J. Market należy dojechać linią MRT do stacji Kampjaeng Phet.