Na dworze mżało, więc poszłyśmy do toalety oraz kupić coś do jedzenia. Nie rozmawiałyśmy w ogóle o tym, co dalej, zmęczyło nas to poranne płaszczenie się przed ludźmi. Bez słów porozumiałyśmy się, że chcemy chwilę odetchnąć. Stojąc w kolejce z kanapkami w ręce, Kędzior nagle odwróciła się do pana przed nami i zaczęła:
-...Dzieeeń...dobry?
Pan zerknął na nas nieufnie i rzekł:
-Dzień dobry. Co, dziewczyny, jedziecie stopem?
-Tak i właśnie...
-Spoko, wezmę was.
- :OOOO
Taką rozmowę to ja rozumiem ! :D Jak można było się spodziewać - ten pan za młodu zjeździł stopem pół Europy :) i zawsze stara się brać łapiących. Dużo jeździ sam, więc zawsze jest to umielenie podróży.
-A wy dziewczyny, ile macie lat, że już jeździcie stopem?
Roześmiałyśmy się obie. Bez makijażu i w sportowych ubraniach wyglądałyśmy na liceum, jedna pani w Niemczech dawała nam gimnazjum :)
-22 i 23!
-Niemożliwe!
A jednak! Kremy na noc przyniosły określony skutek :D
Pan, który kazał nie mówić tak na siebie, ale zapomniałam jego imienia... :) jest właścicielem winnicy w Czechach. Urodził się we Wrocławiu i właśnie jechał do rodziców do Nowego Sącza. Z wielką radością opowiedział nam o Czechach z perspektywy Polaka mieszkającego tam już prawie 10 lat.
Więc tak:
- bardzo pokojowa nacja, niemająca swojej tożsamości,
- dziewczyny ubiegają się o chłopaków (smutne! :( ),
- otworzono niedawno Wyższą Szkołę Erotyki,
- wyluzowani, wszechobecna marihuana,
- pyszne piwo, a na Morawach wino,
- kuchnia podobna do naszej,
- nie ma akcyzy na wino (duży plus! :D),
- przytłaczający ateizm. Kilka rozwodów to norma, ludzie zatracili system wartości,
- złodziejski kraj,
- przyjaźni, otwarci,
- podczas II wś poddali się; gubernator niemeicki - SS- man jeździłbez obstawy, bo wiedział, że nikt go nei zaatakuje. Tylko 1 miasto czeskie walczyło, a to dlatego, że kapitan nie odebrał telegramu o rozkazie poddania się,
- leniwi, nie chce im się wyjeżdżać, podróżować,
- winnice oddają za darmo, bo im się nie chce pracować,
- legalizacja związków partnerskich z adopcją.
Generalnie pan wyśmiał ich przy nas totalnie. Czesi zawsze podlegali jakiemuś mocarstwu, więc gdy nagle po wojnie dostali swój kraj, nie bardzo wiedzieli, co z tym fantem zrobić. Na winnicy nie ma komu pracować, często przyjeżdżają ludzie z Polski. Dodatkowym problemem są kradzieże czynione przez sąsiadów. Jedyne, co tam tego pna trzyma, to ten brak akcyzy, bo w Polsce jest to nie do przeskoczenia.
Podróż minęła nam błyskawicznie! Z wielkim smutkiem rozstaliśmy się w okolicy Gliwic. Pan skręcał na Katowice, my potrzebowałyśmy dostać do Wrocławia. Przeszłyśmy na drugą stronę autostrady do stacji. Wzięłyśmy wdech. Tak, już jesteśmy w kraju! Wiedziałam, że nie zdążę na pociąg, więc wyluzowałam. Co ma być, to będzie, najważniejsze, że dotarłyśmy do ojczyzny :)
P.S. Zdjęcia wciąz z Wiednia :)