Jednym z członków już będącej tam ekipy był chłopak o niespotykanym kolorze blond włosów (dosłownie jak książę z bajki!), z którym się zakolegowałyśmy. Podzielił się z nami kawałkiem pizzy, a my myślałyśmy, co robić dalej. Było coraz później, ruch znikomy, my byłśmy drugie w kolejce, a w dodatku poprzedzające nas 3 osoby zawsze odstraszają kierowców.
W brzuchach burczało nam coraz głośniej, ale spłukałyśmy się już...zaczęłyśmy wygrzebywać wszystkie kuny. Kędzior ze swoją miną biednej 10-latki poszła do kelnera w barze przy stacji i załatwiła nam pizzę po niższej cenie :D Pracujący tam mężczyzna miał 19 lat, a wyglądał 10 lat starzej od nas... To jest minus życia w słonecznym kraju ;)
3-osobowa ekipa zdecydowała iść pieszo na granicę, by zwiększyć swoje szanse, my postanowiłyśmy próbować. Kolejne auta i sami Bośniacy. Nagle błysnęła iskra nadziei - Kędzior krzyczy do mnie, że to Włosi, więc muszę jej pomóc. Mimo próby wykorzystania całej swojej włoskiej elokwencji i przekonania pasażerki, kierowca okłamał nas, że jedzie do Dubrownika, po czym skręcił w stronę Zagrzebia... eh... nie znoszę kłamstw, naprawdę.
Po godzinie pewien Bośniak pokazał nam, że teraz jedzie gdzieś niedaleko, ale o 19 tu wróci i wtedy będzie jechał do Zagrzebia. Była 18:10, naprawdę się podekscytowałyśmy! Mając pewny transport i ufając obcemu człowiekowi, czekałyśmy leniwie przy drodze, nie przejmując się za bardzo zatrzymywaniem kogokolwiek.
Po pół godziny wrócił z kolegą. Zajechał na stację, pomachał nam i ODJECHAŁ Z PISKIEM OPON!!!!!!!!!!!!!
Byłyśmy w ciężkim szoku. Prawie wybiła 19, a my tkwiłyśmy w Neum. Co gorsza straciłyśmy sporo czasu, wierząc, że on nas na pewno zabierze. Oczywiście w grę wchodził nocleg w tym miejscu, ale to był strzał w piętę, bo dzień później ruszała większość autostopowiczów, a my byłyśmy zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od kempingu. Pozostałe ekipy, które dojeżdżały do naszej stacji, szły piesz na granicę, ale nam się nie chciało.
Poszłam do łazienki przebrać się, bo tempreatura w ciągu 25 minut spadła o 5 stopni. Ledwie przebrałam spodnie, gdy nagle usłyszałam podekscytowany głos:
-Mamy transport! Pani może nas wziąć 50 km.
Cóż, zawsze coś. W pośpiechu ubrałam się cieplej do końca i pobiegłam z powrotem na stację.