Od rana panował duży ruch, ludzie pakowali się i wyjeżdżali, choć wydaje mi się, że większość jednak została do piątku.
My na spokojnie poszłyśmy na plażę popływać ostatni raz w Adriatyku i zrobić zakupy. Naszym celem na ten dzień było dostać się jak najdalej na północ, aby wyprzedzić ten tłum, który ruszy w piątek.
O 12:45 okazało się, że doba trwa do 14, więc ekspresem wykąpałyśmy się, spakowałyśmy i ustawiłyśmy w kolejce do wymeldowania.
Na drodze było trochę par, ale jakos stali w takich dziwnych miejscach. Powtarzając miejscówkę z wyjazdu do Bośni, poszłyśmy w stronę Czarnogóry na przystanek autobusowy. Była godzina 14:20 i myślę, że to niebosa się nad nami zlitowały, bo słońce schowało się za chmurami, ale mimo to było przyjemnie ciepło, czyli warunki i-de-al-ne.
Po 30 minutach zatrzymała się młoda pani i zaoferowała, że zabierze nas do Dubrownika. Bardzo chciała nas wywieźć poza miasto, lecz niestety spieszyła się po córkę. Wysadziła nas na przystanku autobusowym nad miastem, a tam było już chyba 6 par. Powitano nas tekstem: "Dziewczyny, ale na koniec kolejki". Odpowiedziałyśmy sucho, że i tak nie chciałyśmy tam łapać i poszłyśmy pieszo na północ wzdłuż drogi krajowej.