Rozleniwiłyśmy się, a jednocześnie co jakiś czas jedna z nas wstawała i wypytywała ludzi, czy może jadą do Mostaru. Miałyśmy luz w sobie, że nieważne, co będzie, jakoś to będzie :D
Po chwili Kędzior przybiegła, mówiąc, że pan nie mówi po angielsku, ale chyba jedzie do Mostaru. W takich sytuacjach z uwagi na ilość znanych mi języków do akcji zobligowana byłam wkroczyć ja :P
Niestety, że pan znał tylko bośniacki i pobieżnie (ale to bardzo pobieżnie) niemiecki. Tak jak chorwacki w miarę rozumiałam i dobrze się dogadywałam, tak bośniackiego akcentu zrozumieć nie umiałam wcale, toteż nasza komunikacja wyglądała mniej więcej tak:
-Are you going to Mostar?
-E?
-Fahren Sie nach Mostar?
-...ymm
-Jedziecie do Mostaru?
-Mostar, Mostar.
W sumie to nam wystarczało :D Jakoś się dogadałyśmy, że pan jedzie aż do Sarajewa. Zasiał tym w nas niepewnośc...na kempingu wiele osób zachwycało się Sarajewem, że jest prawdziwe, zniszczone przez wojnę, ale piękne, może jednak pokousić się o Sarajewo?
Tak jak wcześniej to ja bardziej byłam entuzjastką tego pomysłu, tak teraz to Kędzior widziałam, że zaczęła się wahać... ale nie, ja stanowczo odparłam tę ideę. Z Sarajewa powrót trwałby zbyt długo, mogłybyśmy nie zdążyć wrócić w środę, poza tym to jednak serce muzułmańskiego kraju, a ja miałam gołe ramiona, Marta miała krótkie spodenki i dodatkowo nie wiedziałyśmy, co z noclegiem.
Nie, Sarajewo zostawiłyśmy na inną okazję :)
Ledwie w Neum skręciliśmy wgłąb lądu, kiedy to naszym oczom ukazał się jakby inny świat - fantastyczne biało-kremowe góry porośnięte zielonymi kępkami. Po morzu nie było ani śladu, a oddaliliśmy się o kilkanaście kilometrów!
Znowu musiałyśmy przekroczyć granicę, gdzie zobaczyłyśmy kolejnych dojeżdżających autostopowiczów. Od strony chorwackiej strażnicy byli bardzo mili, Bośniacy na nas dziwnei spoglądali, podczas gdy nasz kierowca żartował, że wziął 2 dziwczyny i je tylko podwozi. Trochę dziwnie się czułam w tamtym momencie, wydawało mi się, że zaraz nas wysadzą i zaczną przeszukiwać.
Po wjeździe ponownie na teren Bośni nagle ukazały się nam napisy w 2 alfabetach - łacińskim i cyrylicy. Okazało się, że to przez ilość mieszkających w BiH Serbów, jednakże cyrylica była zamazana prawie na każdej tabliczce.