Początkowo nasz kierowca był trochę mrukiem, ale później się rozkręcił. Okazał się być Chorwatem urodzonym w Słowenii a pracującym w Bośni. Jak później wielokrotnie się przekonałyśmy, było to coś normalnego. Po upadku Jugosławii, granice wyznaczono dosyć sztucznie, więc wszystko zaczęlo się mieszać.
Nasz biznesmen dzierży wysokie stanowisko w firmie produkujące kable w Bośni i Hercegowinie. Porozmawialiśmy trochę o branży, pan świetnie znał rynek polski.
Miłayśmy też okazję poznać możliwości jego auta :P Wydaje mi się, że momentami jechałyśmy koło 200 km/h. W pewnej chwili zatrzymaliśmy się.
-Chcę wam pokazać coś pięknego. Zawsze gdy jadę służbowo, zatrzymuję się tu na pół godziny, aby się wyciszyć.
Słowa te wywarły na mnie ogromnewrażenie. Wyglądało na to, że ten pan opływa w bogactwo, a mimo to znajduje czas na kontemplację piękna :)
Przeszliśmy tunelem pod autostradą na drugą stronę. Naszym oczom ukazał się wspaniały most nad turkusową rzeką Krka.
Oprócz nas zatrzymało się tam sporo Japończyków (oczywiście zawiniętych, w czapkach i z parasolami), Chorwatów i innych nacji.
Potem pojechaliśmy już bezpośrednio za Split. Stacja wydawała się być duża. Oczywiście była już tam 1 para.