Wysadzono nas na stacji za miastem, bo była tam tylko 1 para. Pożegnałyśmy się, dziękując za wszystko. Według Google Maps przejechałyśmy z nimi ponad 700 km, więc było za co dziękować ;) Dostałyśmy też zaproszenie do Szwajcarii. To zabawne, jak odmieniła się ta relacja w ciągu kilku godzin wspólnej podróży. Pani tak nas nie chciała, a na koniec nas zaprosiła do swojego domu :P
Na stacji byli już przesympatyczni chłopacy z Wrocławia. Porozmawiałyśmy chwilę, stanęliśmi razem. Miło było wreszcie spotkać prawdziwych autostopowiczów, a nie chamskich ścigających się. Wspólnie zjedliśmy jakieś przekąski. Wszyscy poczuliśmy takie odprężenie. Już byliśmy w Chorwacji, więc nieważne, co będzie dalej, już cel jest osiągnięty. Najwyżej rozbijemy się w innej miejscowości.
Chłopakom szybko udało się znaleźć kierowcę, jednakże psozedł on jeszcze do restauracji. My niedużo później wyhaczyłyśmy dosyć ponuro wyglądającego 40-latka w BMW, który jechał do Splitu. Początkowo nie był zbyt chętny, ale mina na biedne dzieci chyba go przekonała ;D Poszedł jeszcze do sklepu, wrócił z czekoladowym lodem i zaprosił nas do swojego auta.