(pisane na trasie Poznań-Warszawa)
Pakowanie się jest zawsze moja bolączką. Zawsze z chęcią wykładam wszystkie potrzebne rzeczy i najchętniej tak bym je zostawiła. Gdy patrzę na łóżko czy stół zawalone ubraniami i różnymi niezbędnikami, robi mi się miło w sercu i zaczyna się stan I - widze, że już za chwilę się zacznie, dlatego ociągam się z wrzucaniem wszystkiego do toreb czy plecaków.
Stąd 3 godziny zbierałam się, by w końcu przygotować bagaże, ze strachem obserwując obracające się wskazówki zegara. Dodatkowo niechętnie opuszczający mój pokój goście nie pomagali mi w tym zadaniu :P Ostatecznie o 22:15 spakowałam plecak.
Okazało się, że jeszcze jedzenie, laczki, ekwipunek do Warszawy... Podjęłam decyzję o spakowaniu dodatkowej walizki rano, bo zmęczenie z całgo tygodnia już dawało mi się we znaki.
Oczywiście jak to zwykle bywa, gdy wyjątkowo bardzo nam na czymś zależy, akurat innym zachce się utrudnić nam życie. Przez ostatnie dni niewiele spałam, więc wizja pobudki o 5 rano skutecznie motywowała mnie do wypoczęcia, tym bardziej, iż wiem, jak się kończą próby pójścia wcześnie spać u Kędziora :P
Ale nie, zazwyczaj cichym sąsiadom zachciało się imprezy, pode mną odbywało się karaoke, a nade mną przemeblowanie. Próbując zasnąć, słyszałam przesuwające się to w jedną, to w drugą stół i szafy.
Eh :) Wyszło na to, że spałam 4 godziny. W porannych pociągach spać nie umiem, liczę na wyspanie się w pociągu Warszawa- Wrocław. Inaczej po prostu padnę, bo z soboty na niedzielę o śnie możem yzapomnieć - musimy jak najszybciej dotrzeć na miejsce ;)
Wczoraj marudziłam koledze, że pobudka o 5, że jeszcze do Warszawy do pracy, a wieczorem muszę być we Wrocławiu i się przepakowywać...
-Przecież sama tego chciałaś.
Nie od końca :P Jakoś po dniu zdałam sobie sprawę, na jakie daty się zgodziłam. Wtedy momentalnie się uśmiechnęłam szeroko i pomyślałam, że lubię takie zwariowane akcje :P Bez nich byłoby zbyt spokojnie.
Na chwilę obecną mamy wszystko poza 1 karimatą. Kędzior dziś jedzie do Opola po namiot, jest moim mistrzem :)
Mam taką lekkość w środku, że nieważne, co bedzie, ważne, że jedziemy :)
Żałuję tylko, że nie kazałam zrobić sobie zdjęcia w sukience, żakiecie i wypchanym górskim plecakiem z wystającą karimatą na sobie :P