Wróciłam na lotnisku, mając 25 minut do zamknięcia bramek. Szybko wspięłam się na piętro odpraw. Zerknęłam na tablicę, dokąd mam pójść.
Szukam, szukam...
...
...
...a tu mojego lotu nie ma. Kilka dni przed podróżą godzina lotu została zmieniona na 2 godziny później. Pomyślałam, że może jednak samolot odleciał o pierwotnej godzinie. Spojrzałam na kolejną tbalicę. Znowu nic.
W tym momencie w duchu ucieszyłam się, że mam już tyle przygód za sobą, że nawet mnie to nie ruszyło :P Stwierdziłam, że trudno, widocznie mam spędzić w Shanghaiu 1 dzień więcej :D
Poszłam do stanowiska Chinese Eastern Airlines. Okazało się, że wszystko gra, mam się udać do kontroli granicznej :)
W momencie odlotu rozpętała się burza z ulewą. Miałam szczęście, że nie lało, gdy wyszłam na miasto.
Lot przebiegł cicho, bo Chińczycy spali, ale non stop nami trzepało...turbulencjom nie było końca. Wylądowaliśmy koło 23:30 czasu lokalnego (+8 GMT), znalazłam sobie wygodne miejsce do spania i zasnęłam jak zabita.
Po porannej toalecie rozpoczęłam długą podróż do mojego hostelu. Dzięki pomocy Arlety (
jej geoblog) zarezerwowałam sobie miejsce w
The Great Wall Courtyard Hostel w Badaling, tuż przy Murze Chińskim, na północ od Pekinu.
W pociągu ekspresowym nagle chłopak obok zaczął mówić do mnie po rosyjsku. Odparłam mu, że go rozumiem, ale nie mówię zbyt płynnie. Okazało się, iż jest z Uzbekistanu i jak na moje trochę za bardzo przejął się ciężarem mojej walizki oraz tym, iż jestem sama.
Myśl, że stoi przede mną potencjalny złodziej prawie mnie poraziła. Przez 2 miesiące chodziłam z odpiętą torebką, którą zostawiałam, gdzie popadnie. Zapomniałam, że nie wszędzie jest tak kolorowo. Zrobiło mi się smutno.
Staram się nie oceniać ludzi po pozorach, ale fakt, iż miał na sobie złoty łańcuch i zegarek, a nosił obdartą bluzę i dżinsy nie przemawiały na jego korzyść, więc oczy miałam dookoła głowy. Dodatkowo coś zaczął kręcić o kierunku, w którym jechał. Najpierw niby miał dostać się gdzieś tam, a gdy ja mówiłam, że ja jadę w przeciwną stronę, nagle okazywało się, że on musi jechać dokładnie w tę samą. I wiecznie powtarzające się pytanie o to, czy jestem sama, i że na pewnio nie dam rady sobie z walizką. Skłamałam, że mój przyjaciel przylatuje wieczorem. Nie połknął tego, więc dodałam, że nie mógł wziąć dziś wolnego, a jego lot jest drogi, więc zdecydowaliśmy się rozdzielić.
Dotarłam już do stacji kolejowej. Tym razem poczekałam, aż on zacznie mówić o kierunku swojej podróży i wypowie więcej zdań tak, aby już nie mógł się wykręcić. Udało się. W momencie gdy mieliśmy zejść głębiej, by zmienić metro zapytał: "Ty pewnie też tam musisz jechać, nie?", mimo iż jakieś 8 razy powtórzałam, że jadę do Badaling. A no nie, nie muszę, odparłam, że idę na stację kolejową. Uf, zadziałało, Uzbek się poddał, pożegnał i poszedł niżej, a ja zostałam.
Idę, idę. Schody. Duża stacja przy dworcu, na pewno są gdzieś ruchome schody lub winda, przecież w Japonii nawet na najbardziej zapyziałych stacjach jest chociaż winda...
...
...nie ma -.-'
No to dalej, zapakowane 23kg w prawą rękę i wio. Ćwicząc mojego bicepsa, nagle poczułam, że ktoś od dołu mi pomaga - Chinka mniejsza ode mnie!!! O mało się nie zachwiałam z wrażenia :)
Dostałam się na północną stację kolejową. Językiem migowym wyjaśniono mi, że najbliższy pociąg jest o 10:50, była 8:20. Trudno, poszłam na kawę do Starbucksa w nadziei na Internet. Jak już napisałam wcześniej, jest on zablokowany dla niechińskich numerów telefonu. Przynajmniej popisałam notki na bloga ;)
O 10 zebrałam się, poszłam kupić bilet. Walizkę zostawiłam strażnikom na parterze, a sama wspięłam się do kas, bo ruchome schody nie działały. Weszłam i jedyne co pomyślałam to: "O mój Boże".
Dziesiątki wrzeszczących Chińczyków poruszających się bez jakiegokolwiek ładu i ani jednego słowa po niechińsku. Wypuściłam powietrze, wzięłam sięw garść. Dostrzegłam Panią w informacji. Opryskliwym tonem powiedziała, że pociąg o 10:50 jest FOR.
- Słucham?
- F-O-R.
- Nie o czwartej, tylko o 10...
aaa, jej chodziło o full! Chińczycym, tak jak Japończycy, nie potrafią wymówić L.
Trudno, ustawiłam się w kolejce do kasy, gdzie sprzedawano te bilety i którą odwierano dopero o 11. Rozejrzałam się. Mimo 8 stanowisk i ogromnych kolejek, pracowały tylko 3, przy czym w 1 pani odwróciła tabliczkę przy swoim okienku, rzucając nią i pzeszła do mojego. Był tam już jakiś mężczyzna. Po chwili to samo uczyniła pani z innego okienka i tak urządzili sobie 45-minutową przerwę na herbatę, a ilość czekających ludzi rosła w zastraszającym tempie.
Wyobraziłam sobie, jak moja mama stoi w takiej właśnie kolejce po np. bułki w piekarni, mleko czy szynkę. Roześmiałam się głośno i pokręciłam głową. Nie, to się nie dzieje :P A jednak, wylądowałam w komunistycznym kraju i zdałam sobie sprawę, że im szybciej to zaakceptuję, tym lepiej.
W tym momencie już minęła mi do końca złość czy obrzydzenie. Przestawiłam swój tryb myślenia na chiński i gdy obsługujący mnie pan wydając mi bilet rzucił go w moją stronę, uśmiechnęłam się ;) Nawkurzałam się pierwszego dnia i niewiele mi to dało :)
Udałam się do poczekalni przy peronie. Ludzie nie odrywali ode mnie wzroku. Nie spodziewałam się w tego. W Japonii czasem ktoś dłużej na mnie popatrzył, skomentował "gaijin", nic więcej. A w Pekinie, wielkiej stolicy, ludzie zaczęli ukradkiem robić mi zdjęcia i to nie raz czy dwa, tylko całe 1,5 godziny oczekiwania na pociąg, wciąż się we mnie wpatrując.
Otworzono drzwi na peron. Nagle tłum Chińczyków rzucił się w bieg do pociągu. Rozejrzałam się po twarzach obcokrajowców. Wszyscy mieli to samo O.O''
:D
*****************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Pociąg Express do centrum - 25 RMB, jedzie chyba 30 minut. Dojeżdża się nim do Dongzhimen Subway Station, gdzie można wsiąść do linii nr 2, która jeździ wkoło centrum i można się nią dostać do następnego celu. Bilety na metro lub autobus kosztują 2 RMB, na metro kupuje się na stacji, jest opcja po angielsku. Część automatów obsługuje tylko monety!
Woda w markecie - 4RMB
Wymiana waluty
Na lotnisku najlepiej wymienić tylko tyle, ile jest niezbędne, a resztę w jakimkolwiek banku. Tak mi poradzono, kantorów żadnych nie widziałam, a banki są uczciwe.