Geoblog.pl    tealover    Podróże    Urlop w czasach pandemii    Pobyt w Wilczej Chacie
Zwiń mapę
2020
15
wrz

Pobyt w Wilczej Chacie

 
Polska
Polska, Berezka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 556 km
 
Wyobrażając sobie ten wyjazd, myśleliśmy w ten sposób, że po mojej pracy (ok. 14) będziemy eksplorować okolicę. Na naszej liście znalazło się m.in. Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, odwiedziny miejscowości uzdrowiskowej Polańczyk czy spacery po niższych górach. Jednakże urok miejsca, które wybraliśmy na te 5 nocy, całkowicie odmienił pomysł na zaspokojenie naszych potrzeb.

Wilcza Chata, bo to tu się zatrzymaliśmy, to miejsce założone 4 lata temu przez ok. 45-letnie małżeństwo, które rzuciło korporację oraz życie w mieście i spełniło swoje marzenie. "Rzuć wszystko i pojedź w Bieszczady" w praktyce :) Doświadczyli po drodze różnych perypetii, o których nie czuję się w porządku, by pisać publicznie. Mój ogromny podziw budzi to, że mimo silnego wiatru w oczy nie poddali się i dopięli swego.

Jak łatwo się domyślić po takim wstępie, cała przestrzeń tutaj jest jednym wielkim wytchnieniem. Dom położony jest na szczycie góry, na końcu drogi, więc poza innymi gośćmi trudno tu zobaczyć jakichś ludzi. Moje dni zamiast planowanego ćwiczenia-praca-wycieczka przybrały następujący rytm.

Pobudka ok. 5-5:30 i od razu pójście na nasz taras, który zorientowany jest na północ i wschód. Rozgwieżdżone, czarne niebo zaczyna zalewać różowo-pomarańczowe światło wschodzącego słońca, które o tej porze roku wejście w linię horyzontu dokonuje dokładnie nad Jeziorem Solińskim. W oddali jelenie kończą nocne wrześniowe rykowisko, ustępując piejącym kogutom. Ich śpiew niesie się z różnych stron po okolicznych stokach. Mgła na zboczach powoli zaczyna zanikać. Jak tylko zaczyna być już coś widać, chwytam za lornetkę i szukam zwierzyny. Nie mam szczęścia i poza sarnami i lisem niczego więcej nie dojrzę. Liczyłam na jakieś wilki lub niedźwiedzia. Właścicielka mówi, że potrafią podejść bardzo blisko domu.

Jest 6:30, słońce wzeszło już nad zielone wzgórza nad Soliną ;-) Czekam jeszcze chwilę, bo uwielbiam ten kolor nieba o wschodzie. Dalej dzieje się mój standardowy poranek przed pracą okraszony telewizją śniadaniową. Od 11 lat żyję bez telewizora, a do tego nigdy przed pracą nie włączyłam sobie tego programu nawet przez Internet, więc te momenty wywołują we mnie silne pozytywne skojarzenia z dzieciństwem, krzątaniem się przed szkołą i rodzicami przygotowującymi ciepłe śniadanie.

Pracuję w większości z tarasu, trochę z leżaka na trawniku, a trochę z hamaka - zależy, czy w danej chwili jest mi niezbędne dobre połączenie Internetowe (np. do wideokonferencji). Na hamaku WiFi pozwala tylko na użycie komunikatora i przegląd dokumentów, ale przecież nie będę narzekać! :) Przysługujące mi ustawowo przerwy od komputera najbardziej lubię spędzać bujając się w hamaku, z którego widok roztacza się na okoliczne góry i lasy, co zobaczycie na zdjęciach. Pogodę mamy obłędną - całkiem ciepłe noce, a w dzień 25-28 stopni. Koleżanka z zespołu żartobliwie stwierdza, że patrzenie na mnie teraz to dla niej męczarnia, haha.

Czas po pracy dzielimy między następującymi atrakcjami - pieszy wypad do najbliższego sklepu (w obie strony przy moich obecnych warunkach zajmuje nam prawie godzinę), bujanie się w hamaku i leżenie na leżaku, obserwacja prac rolnych na okolicznych polach i łąkach, zrobienie ogniska i pieczenie kiełbasek, obserwacja gwiazd, wieczorna obserwacja zwierzyny, oglądanie telewizji, palenie w kozie, interakcje z pasterzem lub hodowcą gołębi, których mijamy po drodze do sklepu. Szczególnie atrakcje o zmierzchu mają bardzo nietypowy urok - z oddali codziennie dochodzą nas piski kolejnego zarzynanego zająca, prawdopodobnie przez lisy. Ot otrzeźwiające przypomnienie, że dzika przyroda to nie tylko ładne widoki.

Już po zachodzie słońca pod nasz taras przybiegają dwa urocze dzikie króliki. Właściciele powiedzieli nam, że to ich “miejscówka” i często się zjawiają. Z zaprzeszłych perypetii z myślistwem wiemy, że po prostu wiedzą, iż jedynie przy człowieku są tutaj bezpieczne, bo tutejsze lasy pełne są drapieżników, a te pod domostwo człowieka nie podejdą, oczywiście o ile nie mają wścieklizny. Oprócz tego grzejemy się przy ognisku, patrzymy w niezanieczyszczone światłem niebo, a na chętnych czeka też ruska bania. W ciąży niestety nie mogę z niej skorzystać, ale zazdroszczę wszystkim grzania się w ciepłej wodzie z takim widokiem! Przed 22:00 moja bateria już się wyczerpuje i czym prędzej idę spać, by obudzić się znów wcześnie rano.

Tak mija nam pobyt w Wilczej Chacie. Absolutnie przepadliśmy. Tak bardzo zakochaliśmy się w tym miejscu, że szkoda nam jest opuszczać go w jakimkolwiek celu. Raz wygrała tęsknota za jakimś ciastem i podjechaliśmy na wycieczkę i spacer do Polańczyka. Całą resztę czasu spędzamy tutaj. Bardzo trudno będzie nam stąd wyjechać. Ostatni raz tak czuliśmy się w Kostaryce, będąc kilka dni nad Pacyfikiem. Nota bene, tam też mieliśmy hamak z boskim widokiem, tyle że na ocean i zachodzące słońce :)

INFORMACJE
Polecamy kawiarnię Mevo w Polańczyku na kawę i takie tradycyjne ciasta oraz "Nie całkiem święty Paweł" w Smerku na obiad
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
stock
stock - 2020-09-17 12:32
Sielankowo. Choć nie mam powodu do narzekania na pracę z domu, to i tak zazdroszczę :)
 
zula
zula - 2020-09-23 10:43
Wspaniałe dni...
 
marianka
marianka - 2020-10-05 20:58
Brzmi magicznie ;)
 
 
tealover
Dominika
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 292 wpisy292 1002 komentarze1002 2165 zdjęć2165 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
10.09.2020 - 15.09.2020
 
 
25.12.2019 - 10.01.2020
 
 
28.02.2019 - 23.03.2019