To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kolorowe fronty domów, kolonialne meble w restauracjach, kolonialna architektura, wszechobecne malarstwo we wnętrzach, barwne dyliżanse. Granada.
Czas po raz kolejny się zatrzymał, tym razem 300 lat temu. Miasto stanowiło ważny punkt handlowy i niezwykle się rozwinęło. Unikatowy kolonialny styl do dziś z łatwością można spotkać odwiedzając którąkolwiek z restauracji czy kawiarni - dziedzińce, wysokie łuki, rzeźbione meble, drewniane stropy sprawiają, że łatwo przenieść się myślami do tamtych czasów. Po tym, co nasze oczy widziały w Penas Blancas, trudno było uwierzyć, że nadal znajdujemy się w Nikaragui. Granada jest architektoniczną perełką, po której można spacerować bez końca.
Jak dowiadujemy się od właścicielki naszego pensjonatu, architektonicznie spójnego z całym starym miastem, przed przewrotem politycznym liczba turystów była wręcz przytłaczająca, a oni sami noclegi mieli zarezerwowane na miesiące do przodu za trzykrotność aktualnej ceny. Kilka miesięcy przed naszym przyjazdem sytuacja się do końca załamała. Oni sami wyjechali do Europy (on ma europejski paszport), by przeczekać najgorszy okres strzelanin na ulicach i łapanek. Słyszymy, że w stolicy ludzie spali na podłogach, bojąc się, że zostaną zastrzeleni.
Niedawno wrócili do kraju. Mówią, że powoli widać polityczną odwilż, a turyści zaczynają wracać. Kochają to miejsce, chcą normalnie żyć. Ich pensjonat jest po prostu piękny. Jednocześnie na 8 pokoi zajęte są 2, więc cieszymy się patio i hamakami na wyłączność. Brak turystów w mieście skutkuje też szokująco niskimi cenami w najlepszych knajpach oraz chętnym wchodzeniem z nami w dialog przez lokalnych. Historie są spójne w przekazie - to miasto bez turystyki nie istnieje.
Co poza spacerami robić w Granadzie? Zdecydowanie polecamy wycieczkę po
fabryce cygar Mombacho, która mieści się tuż obok starego miasta w pięknym pałacu rodziny Favili. Na wycieczkę po angielsku stawiliśmy się sami, więc mieliśmy przewodnika tylko dla siebie. Poza ogromną porcją wiedzy, można na własne oczy zobaczyć cały proces ręcznej produkcji cygar, obejrzeć panoramę okolicy z dachu pałacu oraz zrobić cygaro samemu. Pomocą służą wprawieni pracownicy, których szybkość i precyzja robią wrażenie. Dowiadujemy się od przewodnika, że ich pensja zależy od dziennej liczby cygar, które wykonają.
W trakcie wycieczki oglądamy wyciągi z gazet i targów prezentujących rankingi najlepszych gatunków tytoniu na świecie. W pierwszej 10 dominują Nikaragua i Dominikana. Jak twierdzi nasz przewodnik, Kuba ma dobrą reklamę i reputację, lecz jej jakość już dawno temu się pogorszyła i żaden znawca nie pali kubańskich cygar. My znawcami nie jesteśmy, natomiast wąchając różne typy wykonywanych przez Mombacho cygar, czuliśmy różnice w sile i woni. Od obdarowanych przez nas cygarami osób usłyszeliśmy, że były dobre :)
Granada to również barwne, głośne targowisko rozciągające się wzdłuż ulic w centralnej części miasta. Można tam kupić dosłownie wszystko, lecz poza żywnością mało co z tych produktów było lokalnego pochodzenia. Królowały produkty z Chin. Szkoda, bo liczyłam na jakieś rękodzieło, które stanowiłoby wartościową pamiątkę z tych stron.
Spędzając kilka dni w tym mieście, wybraliśmy się na spacer nad wielkie Jezioro Nikaragua, ale decydując się na drogę poza pięknie odrestaurowaną starówką. Zastał nas tam smutny widok. Ledwo skręcając poza odpicowany deptak, trafiliśmy na drogę gruntową, a wzdłuż niej domy z blachy, których podłogi stanowiły klepiska. Na ulicach wałęsały się psy oraz brudne, bose dzieci w podartych ubraniach. Dorośli siedzieli na ziemi lub plastikowych krzesłach z minami niewyrażającymi niczego. Nikt nas nie zaczepiał ani nie patrzył złowrogo, ale i tak był to dla nas szok, ponieważ 100 metrów obok znajdowały się kolorowe murowane domy, czyste udekorowane ulice. Dwa równoległe światy istniejące obok siebie. Z pewnością jeden niedostępny dla tych drugich.
Jako ciekawostkę na koniec dodam, że pocztówki wysłane z Granady dotarły do swoich adresatów po 2 miesiącach. Przyznam, że z uwagi na zdarzenia z następnych dni myślałam, że nie dotrą nigdy.
Filmik:
praca w Mombacho - nieprzyspieszany, oni naprawdę tak szybko to robią
---
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Spaliśmy
tu i bardzo polecamy!
W Granadzie znajduje się poczta, choć niełatwo ją zauważyć. Znaczek zagraniczny kosztował 2,5 zł.
Wzdłuż głównego deptaku mieści się wiele agencji turystycznych oferujących krótkie wycieczki po okolicy.