Jak łatwo zauważyć, chęć na pisanie mnie opuściła już dłuższy czas temu. To po co zaczynam opis następnej przygody?
Przygotowując się do tego wyjazdu, zmierzyliśmy się z bardzo przyziemnym problemem - w Internecie nie byliśmy w stanie znaleźć potrzebnych nam informacji - aktualnych i na temat sposobu podróżowania, który najbardziej lubimy, czyli aktywny. Pierwszy raz w życiu spotkała mnie taka sytuacja :)
Kostaryka okazała się kierunkiem popularnym wśród amerykańskich nowożeńców wybierających się na leniwy
honeymoon, emerytów jadących poużywać życia czy rodzin chcących zamknąć się w luksusowym hotelu na tydzień. Czyli zupełnie nie nasz rysopis ;-)
Jednocześnie po opisie MSZ można było odnieść wrażenie, że co najmniej porywają tam ludzi na narządy w biały dzień. Nie lepiej było z Nikaraguą - problemy polityczne, niepewna sytuacja, MSZ odradza. I nasz kostarykański przyjaciel też odradzał :)
My się nie tylko nie zniechęciliśmy, a co więcej postanowiliśmy ułatwić sytuację następnym podróżującym lubiącym aktywne życie z plecakiem i spisać nasze doświadczenia oraz sugestie, co inaczej zrobilibyśmy następnym razem. Zatem zapraszam na relację z podróży Kostaryka - Nikaragua, z bagażem podręcznym i dłuższym przystankiem w Panama City i Amsterdamie.
---
INFORMACJE PRAKTYCZNE
- na stan z marca 2019 r. do Kostaryki, Nikaragui ani Panamy dla obywateli Polski nie jest wymagana wiza na wjazd turystyczny do 90 dni
- ja nie robiłam żadnych szczepień (obowiązywały moje z Tajlandii), natomiast mój mąż zrobił WZW
- poza preparatem Mugga i długą odzieżą nie braliśmy dodatkowych zabezpieczeń na insekty