Nie dajcie się zwieść przez media, że w Kijowie jest groźnie, że płonące butelki z paliwem latają w powietrzu albo żołnierze stoją na każdym zakręcie. Bzdura!
Kijów jest prześliczny, odpicowany, a przede wszystkim spokojny i co tu dużo mówić – bogaty! Architektura przypomina nieco naszą, choć kamienice mimo wszystko się różnią. Dużo tu przestrzeni, placów, skwerów. Zimą może nie do końca jest to plusem, bo jak zawieje przy -15, to chce się płakać, ale latem musi tu być niezwykle przyjemnie. Zatem i Majdan Niezależności, i Plac Sofijski, i każde inne miejsce w centrum można określić mianem „piękne!”. Na majdanie jeden budynek co prawda nosi znamiona podpalenia, ale to tylko jeden budynek.
A mieszkańcy? Przemili! Kogo nie spytałam o drogę po rosyjsku, z uśmiechem na twarzy wyjaśniał mi powoli, co po kolei muszę zrobić. Ba, żeby tylko objaśniał. Ludzie szli z nami po kilkadziesiąt metrów, abyśmy na pewno trafili. Nie inaczej było z żołnierzami.
- Izvinite, możecie mi powiedzieć, którędy do metra?
- Kanieszna, diewuszka. – i już po krótkim opisie żołnierz odprowadzał nas kawałek, abyśmy nie pomylili dróg. Normalnie byłam w szoku.
Jeśli boicie się, że w byłych republikach ZSRR możecie zostać pomyleni z Rosjanami i przez to źle potraktowani, to uspokajam Was – to się nigdy nie zdarzy. Z jednego powodu. Polak na wycieczkę nigdy nie ubierze się tak, jak ubrałby się typowy Rosjanin. Po doświadczeniu z różnych krajów, gdzie dla ludzi Rosja i Polska to ten sam daleki, mroźny kraj, nie mogłam w to uwierzyć. Pierwszy raz uderzyło mnie to w Taszkiencie – ludzie natychmiast wiedzieli, iż rozmawiali z inną nacją niż rosyjska.
- Skąd oni to wiedzą? – zapytałam wtedy Aliego, naszego nowopoznanego przyjaciela.
- Bo nie wyglądacie jak Rosjanie. Dla ludzi z Europy Zachodniej [wow, ktoś nas uważa za Europę zachodnią! ] liczy się komfort, natomiast dla Rosjanina wygląd. Spójrzcie tam – powiedział, wskazując dwie Rosjanki kłócące się o coś ze sprzedawcą. Rzeczywiście. Przyjechały na bazar w futrach, szpilkach, drogiej biżuterii, idealnej fryzurze i makijażu. Spojrzałam na siebie – trapery, znoszone spodnie, termoaktywna koszulka, deszczówka i poplątane włosy. Czego bym nie zrobiła w tej chwili, do Rosjanek było mi bardzo daleko ;)
Inną sprawą jest też zapewne akcent. Ci ludzie świetnie znają różne rosyjskie akcenty. Reasumując, nie ma co się obawiać, że mówiąc po rosyjsku w Kijowie, kogoś się urazi. Jak tylko się okaże, że jesteś z Polski, jeszcze bardziej się ucieszą, że jakieś turisty do nich prijezżajut.
Kijów, jak napisałam wyżej, jest też bogaty. Zarówno same budynki robią wrażenie jak i auta, które specjalnymi pasami drogowymi suną po ulicach oraz stroje ludzi. Nie wiem, może w Polsce nie zwracam tak na to uwagi, ale tam bogatych ludzi widać z kilometra. Oprócz przepaści w klasie auta, w oczy rzuca się jakość ubrań, a nawet chód. Ci ludzie chcą być widoczni, oj chcą. Ale nie mogę napisać, że krzywo na nas patrzeli, co to, to nie. Po prostu sobie byli.
I ceny! Hrywna chyba nigdy nie stała tak nisko w stosunku do złotówki, więc nie będę ukrywać, że w tym momencie Polak w Kijowie czuje się jak... bogol. Kawka w centrum Kijowa z widokiem na Majdan? Proszę bardzo - 7 zł. Obiad w restauracji w samym centrum? Nie ma sprawy, 14 zł. Zestaw sushi dla 3 osób? Spakojna, 40 zł. Bilet na metro, bo już nogi się w pupę wciskają, a uczucie w rękach straciłeś już przy -5? Ależ proszę - 65 groszy (!!!). Oj tak. Przelicznik walut to obecnie ogromna zaleta Ukrainy, więc wszystkich gorąco zachęcam do polowania na loty. O ile radzicie sobie z cyrylicą, bo bez tego w Kijowie może być problem.
A w następnej notce będzie nieco o zniewalającej kuchni, która szybko skradła moje serce :)