Geoblog.pl    tealover    Podróże    Flores i Komodo - w pogoni za płaszczkami    Kto by się spodziewał, że mi się tu spodoba
Zwiń mapę
2014
15
lis

Kto by się spodziewał, że mi się tu spodoba

 
Singapur
Singapur, Singapore
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2867 km
 
Singapur nigdy nie był typem miejsca, do którego chciałabym polecieć. Podczas gdy moi znajomi z Bangkoku przechwalali się, czyja stopa pierwsza postała w Hong Kongu, Makao czy Singapurze, ja wolałam pojechać do parku narodowego czy powłóczyć się na bezdrożach. Nie lubię urbanistycznej zabudowy, drapaczy chmur, nie odpowiada mi też klimat industrialny. Co w takim razie robiłam w Singapurze?

Historia ta zaczęła się kilka lat temu, kiedy poprzez portal Postcrossing rozpoczęłam korespondencję z pewnym Singapurczykiem. W osobie jego użytkownika nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie to, że na swoim profilu prosił o pocztówki po hiszpańsku. Bardzo spodobała mu się wysłana przeze mnie kartka, a do tego hiszpańska treść. Postanowiliśmy pisać do siebie kartki w tym języku z najróżniejszych krain, dzięki czemu zawiązała się między nami prawdziwa relacja. Pewnego razu przyleciał do Europy i specjalnie przyjechał do Poznania, by się ze mną spotkać. Nie spodziewaliśmy się, że rok później to ja odwiedzę jego ojczyznę i to całkowicie spontanicznie. Kupując bilety powrotne z Flores do Bangkoku tak ustawiłam loty, by spędzić w Singapurze cały dzień.

Mając lokalnego przewodnika, który sam podróżuje po świecie, dane było mi dobrze zrozumieć istotę tego najbardziej rozwiniętego w Azji Południowo-Wschodniej państwa. Sedno jego potęgi leży w dwóch kwestiach. Po pierwsze w epoce przed kolonialnej masowo napływali tu Chińczycy. Nie byle jacy, tylko ci obeznani, handlujący – szukali nowego rynku zbytu, przestrzeni dla siebie, bo w ich państwie było już im za ciasno. Stąd tylu tu ludzi o chińskich rysach piastujących najwyższe stanowiska. Po drugie Wielka Brytania w czasach swojego imperium postanowiła podbić ten teren, czyniąc z Singapuru najważniejszy port w regionie, ustanowiwszy korzystne podatki. W czasach II wojny światowej na chwilę zajrzeli tu Japończycy, lecz zaraz po spektakularnej klęsce osi zła władza wróciła do Państwa Malezyjskiego.

Dla laików może nie ma widocznej różnicy między Malajami a Chińczykami, ale wystarczy trochę się im przyjrzeć, by zobaczyć, że istnieje i to gigantyczna. Nie tylko w wyglądzie, lecz i usposobieniu oraz mentalności. Stało się to powodem nasilającego się konfliktu, który w 1965 roku dał Singapurowi niepodległość. Oczywiście teoretyczną, bo nadal należy do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów razem z Australią, Kanadą itd. Przecież Brytyjczycy nie daliby tak łatwo wydrzeć sobie takiej wisienki na torcie ;)

Moim pierwszym wrażeniem z Singapuru był porządek. Na każdym kroku z lewa i prawa bombardowały mnie informacje o zakazach i karach, łącznie z ostrzeżeniem o karze śmierci za przewóz narkotyków na tej karcie dla celników, którą wypełnia się na granicy (patrz 1. Zdjęcie). Nie abym planowała przewozić jakiekolwiek narkotyki, ale wywołało to u mnie lekki uścisk w żołądku.

Moim drugim wrażeniem było takie uczucie… uczucie jakbym znów była w Tokio! Ta czystość i porządek… ale Singapur ma w sobie coś więcej. Coś, czego w Tokio bardzo mi brakowało. A mianowicie ludzie. Singapurczycy dzięki naciskowi kładzionemu na równouprawnienie płci oraz równość wszystkich nacji są niezwykle otwarci, przyjaźni i pomocni. Bije od nich wielki, wielki spokój. Cóż, pewnie też byłabym taka spokojna, mieszkając w jednym z najbogatszych państw świata w ciepłym klimacie i gromadząc oszczędności w silnej walucie ;)

Jeszcze coś zwróciło moją uwagę – przenikanie się kultur, które jest tu istnym fenomenem. Każda z czterech mieszkających społeczności ma swój urzędowy język, w środkach komunikacji miejskiej wszystko ogłaszane jest w czterech językach. Dobrze znane obrazy zamykania się społeczności na swoją własną kulturę tutaj są czymś niepojętym. Mieszkając na tak małej powierzchni, ludzi musieli się zasymilować, budując naprawdę niezwykły twór. Chińczycy hucznie obchodzą swój chiński rok i mimo że stanowią tu ponad ¾ ludności, nadal pozostałe 3 społeczności (Tamilowie, Malajowie i biali) mogą celebrować swoje tradycje i posługiwać się własnym językiem oraz wyznawać swoje religie. Naprawdę urzekła mnie ta harmonia :)

Jak na zamożne państwo przystało, wszystko w Singapurze jest nowe lub odnowione. W architekturze dominuje zachodni styl wieżowców oraz europejskie kamienice. W to wplatają się chińskie pagody, hinduskie świątynie, malajskie meczety, europejskie kościoły, a także futurystyczne budynki. Oferuje się też bardzo bogaty program socjalny, mnóstwo stypendiów, a nawet akademiki. Tak! W państwie-mieście są akademiki dla LOKALNYCH studentów. Mieszkają w nich od poniedziałku do piątku, a weekendy spędzają z rodzicami.

Z wypiekami na twarzy muszę się przyznać, że Singapur skradł moje serce (?!?!?!?!!). Tak, to prawda… W chwili, gdy mój czas dobiegał tam końca, poczułam, że za nic nie chcę wracać do tego zaduchu w Bangkoku, tego hałasu, tłoku, tego że ciągle ktoś coś do ciebie mówi. Na pewno zbiegło się to z moim zmęczeniem po Flores, gdzie lokalni mężczyźni non stop mnie zaczepiali w mniej lub bardziej frywolny sposób. Tutaj w końcu nikt się na mnie nie gapił (jak w Indonezji czy Tajlandii) ani nie patrzył z pogardą (jak mężczyźni w tokijskim metrze). W końcu spaliny nie wgryzały mi się w gardło. W końcu ludzie byli zadbani i mogłam się z każdym swobodnie komunikować.

Chyba nadszedł czas wracać do Europy...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2015-09-15 19:32
Fantastyczny wpis...zostań w Singapurze!
pozdrawiam
 
BoRa
BoRa - 2015-09-15 21:12
oj pewnie część serduszka została. Mnie też bardzo się podoba :-)
 
coati
coati - 2015-09-16 12:17
raz byłam tu dłużej, potem jeszcze dwukrotnie ale króciutko, i rzeczywiście - tu czujesz się tak dobrze, że można by od jutro zamieszkać ;)
no i choć miasto dość drogie, to jedzonko tanie i przepyszne, nawet w zwykłych food-cornerach
 
vlak
vlak - 2015-09-16 19:10
Warto jeszcze dodać, że Singapur przynajmniej w części swoją dzisiejszą pozycję (i drakońskie prawo) zawdzięcza zmarłemu w tym roku Lee Kuan Jew, politykowi chwalonemu, ale przez niektórych uważanemu za postać wyjątkowo nieprzyjemną.
 
Robert
Robert - 2016-04-02 16:39
Wszystko fajnie. Tylko z tym, że Singapur ma tylko teoretyczną niepodległość dowaliłaś. To tak jakby Kanada, Australia, inne kraje Wspólnoty Brytyjskiej też miały teoretyczną niepodległość. Powiedz to Kanadyjczykowi, czy Australijczykowi. Bzdura totalna. Poczytaj sobie o istocie tej Wspólnoty.
Singapur jak najbardziej jest niepodległym krajem i z Wielką Brytanią nie ma żadnych związków zależności, poza historycznymi.
 
 
tealover
Dominika
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 292 wpisy292 1002 komentarze1002 2165 zdjęć2165 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
10.09.2020 - 15.09.2020
 
 
25.12.2019 - 10.01.2020
 
 
28.02.2019 - 23.03.2019