Ha! Właśnie! Powszechnie wiadomo, jak to jest być białym – tabuny Tajek nie spuszczają ich z oczu. A jak to jest być białą w Tajlandii? Cóż. Równie ciekawie. Mogłabym pisać o tak oklepanych kwestiach jak bycie chodzącym bankomatem, jak tzw. podatek od faranga (słusznie nazywany rasizmem). Mogłabym pisać o problemach z doborem ubrań i bielizny czy ciągnącymi się w nieskończoność moimi problemami skórnymi z powodu nienaturalnie dla mnie wysokiej wilgotności w porze deszczowej.
Mogłabym też pisać o tym, jak z drugiej strony często gęsto biała skóra ratuje mi... skórę. Jak Blada Twarz otwiera drzwi, budzi sympatię i sprawia, że każda dłoń będzie pomocna. Jednakże postanowiłam podjąć nieco kontrowersyjny temat, a mianowicie bycie obiektem zainteresowania seksualnego. Bo każda biała dziewczyna, brzydka czy nie brzydka, w końcu się z tym zetknie, chcąc tego czy nie. A wtedy czasem nie wiadomo – śmiać się czy płakać.
Każda Biała Stopa jest w centrum tajskiej uwagi. Tak nas ukształtowała ewolucja, że natychmiast zauważamy odmienny element krajobrazu i zwracamy na niego uwagę, choćby i na ułamek sekundy. W przypadku białej dziewczyny sytuacja wygląda tak, iż oprócz tego jest ona obiektem zainteresowań całej męskiej widowni. Żółtej, czarnej, lecz chyba najbardziej... białej. Dziwne? Niekoniecznie. W Tajlandii białych kobiet jest niewiele, a dziewcząt jeszcze mniej, stąd zapachem świeżej białej krwi zainteresuje się niejedna męska twarz, w szczególności Blada.
Dlaczego skupiam się właśnie na aspektach seksualnych bycia białą w Tajlandii? Bo to one nieustannie uderzają mnie najbardziej. Uderzają mnie próby flirtu zarówno ze strony biznesmenów po 40 – stce czy nauczycieli, z których uczniami pracuję. Nie rzadko żonatych, dzieciatych. Z obrączką na palcu. Lecz także ze strony Tajów, z którymi zwykłam się kolegować. Bo po niektórych historiach kolegowania już mi się odechciewa.
Uderza mnie to, że profesjonalne rozmowy nagle schodzą na pytania o chłopaka, o typ mężczyzn, których się lubi i o to, czy może potem pójdziemy na drinka. Uderza mnie, że na wydarzeniach networkingowych, to nie kunsztownie wystrojone od stóp do głów Azjatki będą przyciągać wzrok mężczyzn, lecz najzwyczajniej na świecie ubrana Europejka i to prawie bez makijażu. Podobnie na imprezach klubowych. Jeśli na krótkim spojrzeniu się kończy, to w porządku, to właściwie miłe. Lecz jeśli ktoś elegancko ubrany najpierw patrzy mi w oczy, a potem przejeżdża parę razy od stóp do głów, to zastanawiam się, czy ja jeszcze jestem na bankiecie, czy już w wyobraźni tego człowieka robię co innego :/
Początek był dla mnie wyjątkowo trudny. Pracuję w centrum strefy biznesowej, dokładnie pomiędzy dwoma słynnymi „czerwonymi” dzielnicami. Prostytutki stoją tu na prawie każdym rogu. Nie jakoś specjalnie ukryte. Niektóre ostetntacyjnie zachęcają do swoich usług na chodniku, inne znowu nieźle stapiają się z otoczeniem i dostrzega się je dopiero, kiedy zacznie się baczniej przyglądać życiu ulicznemu. Gdybym miała policzyć, ile razy dziennie ktoś mnie zaczepia, czasem zabrakłoby mi palców u rąk. Aczkolwiek na to już się znieczuliłam. Tak jak na widok pomarszczonych oblechów przedmiotowo traktujących zdesperowane Tajki czy pary młodziuteńka Tajka – stary białas w skarpetach po kolana do sandałów.
Ale to nie tylko biali, ażeby nie było. Do teraz czuję obrzydzenie na wspomnienie sytuacji sprzed kilku miesięcy. Mój dobry tajski kolega, który nawet przedstawił mi swoją żonę i dziecko, pewnej nocy, podczas której podróżowałam, zaczął wysyłać mi buziaki i pisać, że będzie o mnie śnić. To był wstęp, po którym nastąpiły bardziej intymne wiadomości. Na samą myśl, że w tamtym momencie jego żona zapewne leżała obok niego, aż podnosi mi się jedzenie. I to nie odosobniony przypadek. Tajskich współpracowników, którzy próbują mnie poderwać mimo że opowiadali mi o swoich dziewczynach, jest co niemiara.
Do tego dochodzą sytuacje z życia codziennego. Przymilający się naćpany taksówkarz, próbujący złapać mnie za rękę, pijany kierowca motorbike taxi odpowiadający, że zawiezie mnie gdzieś za buziaka czy starający się do mnie przytulić. O ich gwizdaniu na mnie wieczorem już wspominać nie będę. Generalnie pijani Tajowie przebywający na ulicy są źródlem jakichś ekscentrycznych zachowań. A oprócz tego dochodzą hordy gapiących się Hindusów, Persów, Arabów i afrykańskich nacji, którzy pytają, jak się czuję i czy może mam chwilę. W samiutkim centrum, przy głównej ulicy Bangkoku.
I jeśli w okolicy właśnie znajduje się zboczeniec, to bardzo możliwe, że jego celem stanie się właśnie biała dziewczyna. W końcu nie co dzień ma się okazję pomacać śniadą skórę. Niedalej jak 2 dni temu kontroler biletów w średnio zatłoczonym autobusie tak przechodził obok mnie, by otrzeć się się pośladkami o moje podbrzusie. Za pierwszym i drugim razem uznałam to za winę przeciętnego ścisku, lecz już za rzecim dostrzegłam, że z drugiej strony ma jeszcze bardzo dużo miejsca. Dlatego gdy mijając mnie za czwartym razem, znowu odwrócił się do mnie tyłem, odepchnęłam go od siebie i zaklęłam cicho. Co jak co, ale to już była PRZESADA!!
Nie tylko na żywo takie akcje mają miejsce. Na profilu CouchSurfingowym dostawałam tak wiele bezpardonowych wiadomości o treści dosłownie takiej: „mój hotel znajduje się tu i tu, wpadnij na noc”, że postanowiłam zmienić zdjęcie profilowe na takie, na którym nie wyglądam jakoś super korzystnie. Pomogło? Częściowo tak. Teraz dostaję tzw. randkowy spam (
dating spam) tylko 3 – 4 razy w miesiącu. Każdy z nich skrupulatnie zgłaszam administracji.
Przywołuję zaraz Japonię i tam nigdy nic takiego mnie nie spotkało. Biali mężczyźni uśmiechali się przyjaźnie, Japończycy patrzyli na mnie z góry. Ale nigdy nie doświadczyłam tam takich sytuacji. Z czego to wynika? Nie wiem. Może z samej atmosfery kraju, wszechobecności seks turystyki. A może wszystkim już się w głowach poprzewracało. Naprawdę nie wiem. A wy co o tym myslicie?