Koh Tao wykreśliłam z mojej listy już na samym początku. Głównie dlatego, iż zareklamowano mi je jako miejsce, do którego „wszyscy jeżdżą”. Razem z Koh Samui i Koh Phangan tworzą słynną świętą trójcę rajskich wysp, na które dosłownie jeżdżą wszyscy. Nie lubię takich miejsc, więc postanowiłam trzymać się od niego z daleka.
Wtem pewnego czerwcowego poranka na granicy tajsko – kambodżańskiej poznałam polskiego podróżnika. Powiedział mi, iż pojechał na Koh Tao, by zrobić uprawnienia do nurkowania.
- Uprawnienia! - wykrztusiłam. Nurkowanie w tropikach to moje marzenie odkąd byłam dzieckiem!
Opowiadał mi ze szczegółami swoją przygodę, o tym jak to było zejść tyle metrów pod błękitną powierzchnię...
Nagle przestałam go słuchać, a otaczająca mnie sceneria uległa całkowitej zmianie. Właśnie patrzyłam na drobną dziewczynkę o jasnych blond włosach spiętych w koński ogon. Znajdowałyśmy się w czyimś domu, a jej uwaga całkowicie skupiała się na telewizorze. Postanowiłam sprawdzić, co ogląda.
- Mała spryciula! Ogląda dokument o podwodnym życiu w ciepłych morzach!Jej oczy śledziły każdy najmniejszy ruch kolorowych rybek i koralowców. Intensywność barw podwodnych stworzeń była tak wielka, że aż trudna do pojęcia dla mnie, więc co dopiero ona musiała czuć! Zapatrzyłam się na telewizor, gdy wtem dziewczynka drgnęła – do zatoki wpłynął rekin.
- O nie! - westchnęła. Obie wiedziałyśmy to samo. Pokazywana właśnie ranna ryba była o krok od zakończenia swojego żywota.
Zerkając to na stojący w rogu ekran, to na twarz dziewczynki, rozejrzałam się po salonie. Wyglądał dziwnie znajomo. Sama dziewczynka też wyglądała znajomo... chyba miałam takie same spodenki...
Aż podskoczyłam, gdy nagle rozległo się wołanie zza moich pleców:
- Dominika, przyjdź do kuchni mi pomóc! - Mamo, jeszcze chwilę, jeszcze tylko kilka minut!
- Koniec na dzisiaj, proszę przyjść w tej chwili!Dziewczynka spuściła głowę i z bólem wyłączyła telewizor. Rozumiałam, co czuła. Została nagle wyrwana z magicznego świata przyrody – też tego nie lubię...
Wtem odwróciła swoją twarz ku mnie i zamarła. Pilot wypadł jej z ręki, usta otworzyły się ze zdziwienia a oczy wyszły na wierzch. Chyba właśnie wpadłam w tarapaty...
- Hej, Dominika, słuchasz mnie jeszcze? Jeśli nie chcesz, to nie muszę dalej opowiadać.
- Nie... to znaczy tak... to znaczy nie, nie przerywaj i tak, chcę słuchać dalej. Po prostu miałam dziwną wizję, widziałam... a z resztą nieważne. - przerwałam, bo co miałam mu powiedzieć? Że właśnie przeniosłam się w czasie i patrzyłam na małą siebie? Brzmi jak nonsens, a co dopiero dla nowopoznanego człowieka.
- To jakie wymagania muszę spełnić, by zrobić uprawnienia?Od tamtego spotkania myśl o Koh Tao nie dawała mi spokoju. Musiałam tam pojechać, musiałam podejść do egzaminu, musiałam zanurzyć swoje ciało i móc porozmawiać z tymi niesamowitymi podwodnymi stworzeniami. Po prostu musiałam! Jednocześnie bałam się bardzo, że coś pójdzie nie po mojej myśli. Nagięłam wiele zasad, nakłamałam wokół. Czasami tak niewiele brakowało, by wszystko wyszło na jaw! W końcu udało mi się wszystko zaaranżować, dostałam dodatkowe wolne. Zgodnie z planem dokładnie w dniu urodzin miałam spełnić jedno z największych marzeń mojego życia – zanurkować wśród koralowców i tych wszystkich kolorowych stworzeń. I chyba to wzbudzało mój największy strach – że będąc już tak blisko, coś jednak nie wypali.
Kurs Open Water Dive trwa 3,5 dnia i uprawnia do nurkowania do głębokości 18 metrów. Na drodze do egzaminu kolejne osoby rezygnowały, co wywoływało stres u pozostałych uczestników. To ktoś miał wrodzoną wadę błędnika, ktoś nie mógł uspokoić oddechu w basenie, ktoś miał nawrót astmy po 20 latach. Nagle grupa skurczyła mi się o połowę. Trzeciego dnia zdałam egzamin teoretyczny, już za kilkadziesiąt minut miałam wyruszyć na pobliską Koh Nang Yuan, by pierwszy raz w życiu zanurkować. Moja instruktorka zauważyła w dokumentach, że tego dnia miałam urodziny, więc śpiewom i życzeniom nie było końca. To było bardzo miłe, lecz strasznie się stresowałam, że coś w ostatniej chwili jednak pozbawi mnie szansy spełnienia marzenia.
Pas z ciężarkami, butla, sprawdzenie siebie, towarzysza, maska, płetwy...
- Chodźcie na koniec statku, to już czas! - zawołała moja szwajcarska instruktorka.
Wielki krok, spadam w dół, plusk. Serce waliło mi jak opętane, ale starałam się powtarzać sobie, by za nic nie zatrzymywać oddechu!!
- Gotowi? To złapcie się liny i powoli będziemy schodzić na dno. Na mój sygnał – w dół!.
Woda powoli obmywała coraz wyższe partie mojego ciała. W końcu zanurzyłam się całkiem i wyrównując ciśnienie w głowach, zeszliśmy na głębokość 11 metrów i zaczęliśmy płynąć. Widoczność była fantastyczna, a widoki niesamowite... Koralowce, korolowe ryby, skorupiaki i przedziwne rośliny. Dosłownie jakbym była w środku programu Animal Planet!
Z nurkowaniem jest tak, że po nim myśli się jedynie o tym, by pójść spać. Dlatego mimo swoich urodzin, szybko urwałam się z kolacji z pozostałymi uczestnikami. Poszłam na plażę, oddaliłam się od barów i położyłam się na piasku. Nade mną rozpościerało się czyściutkie niebo pełne wesoło migotających gwiazd. Delikatny wiatr przyjemnie owiewał mi ciało, a szum morza wypełniał moją głowę razem z mnóstwem myśli. Udało mi się spełnić tak wielkie marzenie i to w dniu urodzin!
Na horyzoncie rozpętały się dwie burze, grzmiąc wesoło co jakiś czas. Było mi tak błogo i beztrosko, tak bardzo idealnie... Nagle poczułam, że ciekną mi łzy. Ze szczęścia. Ten dzień był tak piękny, że po prostu nie mogłam w to uwierzyć!
Następnego, już ostatniego dnia kursu czekało nas nurkowanie do głębokości 18 metrów. Zabrano nas na najlepsze miejsce w okolicy – tzw. Chumphon Pinnacle. Nawet nie wiem, kiedy tam te dwa razy po 40 minut minęło, bo moje oczy nie mogły przestać się oglądać za kolejnymi niewyobrażalnie kolorowymi koralowcami, rybami a nawet płaszczką! Mieliśmy wielkie szczęście! Za każdym razem morze było bardzo spokojne, więc widoczność była wspaniała!
Na statku powrotnym z Koh Tao oddaliłam się w ustronne miejsce. Usiadłam samotnie na krawędzi, wiatr targał moimi włosami, a słońce muskało skórę. Poczułam, że nie nadaję się już na ląd, że zostałam naznaczona wodą i już nigdy nie powstrzymam wołania z jej głębin.
A może by tak znaleźć pracę na statku i opłynąć świat dookoła? Kto wie. Ale najpierw muszę sobie ponurkować!
- Kim... kim jesteś? - cicho zapytała jasnowłosa dziewczynka. Nie wyglądała na wystraszoną, raczej ciekawą, ale nie ruszała się z miejsca.
- Ja... ja bardzo cię przepraszam. Stałam tu chwilę i oglądałam z tobą telewizję... I wiesz co? Nie martw się! Zobaczysz, że pewnego dnia spotkasz te stworzenia i będziesz mogła osobiście im powiedzieć, jakie są niesamowite!Skinęła głową, uśmiechnęła się i radośnie pobiegła do kuchni. Zrozumiała,że jeśli o czymś bardzo mocno się marzy, to kiedyś musi się to spełnić :)
************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Pogoda - region Koh Tao ma klimat równikowy, czyli pora deszczowa i sucha wypadają odwrotnie niż w całej reszcie kraju!
Bkk - Koh Tao - ja wybrałam nocny pociąg to Chumpon (3. klasa 192 thb, 2. 510 thb), a potem na dworcu można kupić bilety na łódkę (speed boat 650 thb - 2 godziny, za 500 thb poplyniemy 3,5 godziny). Na wyspę można też siędostać z Koh Samui bądź Phangan. Odradzam zakup biletów łączonych na pociąg/autobus i łódkę.
Open Water Dive - uprawnienia do 18 metrów. Jest to pierwszy z 4 stopni. Kurs trwa 3,5 dnia i zawiera 4 nurkowania.
Planując wyjazd w wysokim sezonie, lepiej zarezerwować kurs wcześniej. Ja skorzystałam z
Big Blue i bardzo polecam! Koszt to 9800 THB, możliwość darmowego noclegu na czas kursu.
Resortów nurkowych jest całe mnóstwo, ich lokalizacja wpływa na to, do których miejsc do nurkowania zostaniemy zabrani podczas kursu.
WAŻNE - nurkowanie to bardzo męczący sport, do którego trzeba mieć bardzo dobrą kondycję fizyczną! Na początku kursu na własną odpowiedzialność podpisujemy orzeczenie o stanie zdrowia, dlatego gdy potem rezygnujemy z powodu jakichś problemów i tak musimy zapłacić 4500 THB. Robiąc uprawnienai w Polsce, najpierw przechodzi się szczegółowe badania lekarskie.