Geoblog.pl    tealover    Podróże    Tajlandia - kraina wolności - i inne    Pracownicza rzeczywistość, czyli jak to wygląda w Tajlandii
Zwiń mapę
2014
10
wrz

Pracownicza rzeczywistość, czyli jak to wygląda w Tajlandii

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 32010 km
 
Z uwagi na liczne zapytania na temat pracy w Tajlandii, moich doświadczeń i opinii postanowiłam ułatwić sprawę i napisać o tym, jak się tu pracuje, by Czytelnik sam stwierdził – warto czy nie warto. Na wstępie zaznaczam, iż jest to opis z mojej perspektywy i NIE tyczy się on zawodu nauczyciela. Głównie dlatego, że bardzo łatwo tu znaleźć pracę jako belfer (będąc białym, rzecz jasna), a do tego zawód ten cieszy się niesamowitym szacunkiem.

Wszystkich, którzy mają pojęcie o tajskim rynku pracy, zachęcam do komentowania – na pewno każda uwaga się przyda :)



Od czego zacząć?

Zdecydowana większość znanych mi obcokrajowców przyjechała do Tajlandii już z konraktem w ręce i to właśnie ten wariant polecam najbardziej. Niektórzy zostali wydelegowani przez swoje firmy, inni aplikowali z najróżniejszych krajów. Oczywiście można najpierw się zadomowić, a dopiero potem szukać, jednakże należy pamiętać, iż odkąd wojsko przejęło rządy bardzo wiele kwestii w związku z zatrudnianiem obcokrajowców ulega zmianie.

Do tego problemem może być wynagrodzenie, które firma MUSI zapłacić farangowi. Zgodnie z prawem posiadacz wizy biznesowej powinien oczekiwać miesięcznie od 50 000 THB wzwyż. Wiele firm obchodzi to tak, iż oferują np. 30 000 THB + mieszkanie.



Ze swojej strony mogę polecić aplikowanie przede wszystkim do firm międzynarodowych, najlepiej o oddziałach również na Zachodzie – wtedy ustawowo wymagana stawka raczej nie będzie kłopotem, a mentalność pracownicza podobna do rodzimej. Zaznaczam tylko, że na chwilę obecną tajski rynek jest przesycony białymi i bez koneksji bądź umiejętności/wykształcenia, które wypełniłoby niszę, trudno znaleźć pracę.

Warto też sprawdzić, czy pożądany przez nas zawód nie widnieje na liście zawodów ‘tylko dla Tajów’ (jak np. architekt) – wtedy oficjalnie możemy zajmować stanowisko jedynie asystenta, mimo iż będziemy wykonywać projekty od początku do końca.



Czy można pracować w innym mieście niż Bangkok?

Raczej nie. Za wyjątkiem przemysłu międzynarodowe/zagraniczne firmy lokują się przede wszystkim w stolicy, więc na 95% nasza potencjalna praca znajduje się właśnie tu.



Jak aplikować?

a) będąc świeżo upieczonym absolwentem bądź jeszcze studentem najłatwiej przez organizacje studenckie typu AIESEC, ponieważ za dobrą stawkę wdrażamy się w rynek, poznajemy jego działanie i kulturę pracy, a co najważniejsze – zdobywamy kontakty. Mimo ponad miliona obcokrajowców w Bangkoku (miliona oficjalnie, a do tego są tu tacy tymczasowi pracownicy jak ja) świat biznesowy jest zamknięty i trudno do niego wejść.

Będąc już na miejscu, warto zainteresować się tzw. networking events - wydarzeniami branżowymi, których celem jest właśnie wymiana wizytówek i poznanie pożądanej przez nas grupy społecznej.



Stażyści AIESEC otrzymują wizę Non-Immigrant.



b) będąc starszym – wiele osób pisze bezpośrednio do tutejszych firm i ‘zostawia im swoje CV’. Nie orientuję się, czy strony typu polskie infopraca mają tutaj rację bytu. Nauczyciele na pewno szukają na ajarn.com .



W momencie akceptacji otrzymuje się wizę biznesową ważną na rok, która wygasa w momencie skończenia kontraktu.



Tyle tytułem wstępu. Teraz o samej kulturze pracy. Skupię się tu na tych kwestiach, których wiele osób nie bierze pod uwagę wcześniej, aplikując, a które mogą dostarczyć niezapomnianych wrażeń ;) Bo to, co urzeka w tajskim społeczeństwie w życiu codziennym, niekoniecznie jest pożądaną cechą w biznesie... Jednakże podkreślam ponownie – jest to subiektywne odczucie opierające się na przeżyciach moich oraz moich znajomych. Zatem do rzeczy!



Struktura społeczna firmy

To czynnik, który zdeterminuje absolutnie każdy aspekt naszego pracowniczego życia. Wyróżniłabym 4 rodzaje działających tu firm:



a) japońskie – te firmy raczej nie zatrudniają bez znajomości języka japońskiego. System pracy jest taki jak w Japonii – niepłatne nadgodziny, kult pracy, mało dni wolnych, duża presja, ogromny prestiż, wysoka pensja,

b) inne zagraniczne o personelu głównie tajsko języcznym – tu pozwolę sobie na podział na 2 podgrupy:

- pracownicy w większości o mentalności zachodniej (najczęściej ukończyli studia na Zachodzie lub zdobyli tam doświadczenie zawodowe, szefem niekoniecznie musi być obcokrajowiec) – atmosfera pracy bardziej zrelaksowana, lecz wciąż z duchem zachodnim, dobra pensja, tajski kalendarz pracy, duża wyrozumiałość na różnice kulturowe,

- pracownicy w większości o mentalności tajskiej (narodowość szefa nie ma znaczenia) – to przypadek mój i większości moich znajomych, dlatego dokładniej opiszę go poniżej,

c) inne zagraniczne o personelu międzynarodowym – atmosfera pracy podobna do europejskiej, wysokie zarobki, wysoki komfort pracy, środowisko międzynarodowe, mentalność zachodnia,

d) tajskie – tajskie – osobiście nie znam żadnego obcokrajowca, który w takiej firmie pracuje, więc nie będę się wypowiadać.



I jeszcze małe wyjaśnienie skrótów myślowych:



NT - Nietajski Taj czyli taki, który ma paszport tajski, lecz zachodnią mentalność pracowniczą (z powodu wychowania się/ studiów zagranicą, pracy w międzynarodowej firmie, partnera zza granicy itd.).



TT - Tajski Taj,czyli taki, który ma tajski paszport i lokalną mentalność pracowniczą. Nie oznacza to, że nie studiował w Australii czy Wielkiej Brytanii. Po prostu jest tajski i już.



Biały - tak naprawdę nie chodzi tu o kolor skóry, tylko o mentalność "Zachodnią", którą może mieć zarówno rdzenny Polak, Afroamerykanin jak i Taj, który wychowywał się w Singapurze.



Niby zagraniczna firma, a tak bardzo tajska...

W dalszej części opiszę aspekty pracy w Tajlandii z perspektywy młodej, białej, ambitnej Europejki w firmie o zagranicznym kapitale, zagranicznym zarządzie, większości personelu tajskim o tajskiej mentalności. Jak napisałam wyżej, jest to też przypadek większości moich znajomych. Ile firm w Tajlandii kwalifikuje się do tego punktu – tego nie wiem.



Gotowi? To zaczynamy!



Utrata twarzy



Głównym źródłem nieporozumień na linii biały – TT jest kwestia znana powszechnie jako „utrata twarzy” (losing face). W tajskim społeczeństwie unika się konfrontacji, ponieważ można stracić twarz w oczach swojego rozmówcy, okryć się hańbą czy publicznie ośmieszyć. Jest to aspekt kulturowy, niemożliwy do uniknięcia i bywa powodem nie lada konfliktów. Mimo iż każdy przewodnik po Tajlandii uprzedza o jego istnieniu, potrzeba wielu miesięcy na zrozumienie jego działania w świecie biznesu i wpływu na funkcjonowanie pracowników. Przyjeżdżający tu managerowie przechodzą specjalne szkolenia przygotowujące ich do pracy z TT i sposobów ich motywacji. Problem utraty twarzy oznacza:

- unikanie wzięcia odpowiedzialności,

- niechęć do podejmowania kluczowych decyzji,

- gdy komuś coś przeszkadza w twoim zachowaniu lub sposobie pracy, poprosi kogoś wyżej w hierarchii (najlepiej obcokrajowca), by ci o tym powiedział,

- brak bezpośredniości i szczerości w przypadku oceny bądź problemów,

- inne metody pracy (burza mózgów i wspólne dyskusje raczej się nie sprawdzają).



Lecz także:

- inne metody motywowania pracowników – brak kłótni, krzyków,

- możliwość poćwiczenia zdolności perswazji oraz sprytu,

- szansa na wykazanie się zdolnościami przywódczymi.



Czas to pojęcie względne



Czasem wydaje mi się, że Einstein nim stworzył teorię względności, najpierw cichaczem przemknął do Tajlandii i zauważył, jak relatywne jest pojęcie czasu... ale na ten temat będzie innym razem. Przywiązywanie niewielkiej wagi do czasu oznacza:

- notoryczne spóźnienia, nawet na spotkania,

- niedotrzymywanie terminów,

- brak zrozumienia pojęcia „potrzebuję tego na już”,

- nieumiejętność pracy pod presją czasu – rzadko ma ona miejsce, ale gdy już ma, to pracownika paraliżuje stres i wpada w panikę.

- w przypadku wykonywania prac dla zagranicznego klienta TT nie rozumieją, że termin jest rzeczą świętą i trzeba się z niego wywiązać,

- szef-biały może nas traktować inaczej niż TT i wymagać od nas wywiązywania się z wyznaczonych terminów.



A jednocześnie:

- brak pośpiechu oraz spokojna atmosfera pracy,

- nikt nie będze robić nam wyrzutów, że spóźniliśmy się do pracy, nawet jeśli będziemy to robić codziennie (do pół godziny jest w porządku, do godziny ujdzie, ale i do dwóch też),

- nikt nie oczekuje od nas wywiązania się z terminu (nikt poza zagranicznymi klientami oraz szefem obcokrajowcem),

- ogólny brak presji czasu,

- wydłużone przerwy na kawę, lunch, toaletę czy telefon.



Pracownicy wychodzą z bardzo sprytnego założenia, że jeśli komuś się spieszy, to przecież zawsze może zrobić to za nich. Taki z ciebie pracuś, to proszę bardzo!



Atmosfera pracy



W tajskiej kulturze sympatyczna atmosfera w pracy jest bardzo, bardzo ważna. Ma być miło, przyjemnie i zabawnie. Śmiechom i żartom nie ma końca. Poczucie relaksu oznacza:

- niewydajność pracowników – TT są strasznie, ale to strasznie niewydajni. Facebook sam się przecież nie sprawdzi, naklejki na Line (tutejszy komunikator) same nie wyślą, a makijaż przed każdorazowym wyjściem z biura sam nie zrobi. W efekcie Tajowie pracują i po 10 godzin, robiąc mniej niż Polak zrobi w 2 – 3.

Chciało ci się szybko pracować? A to siedź za karę i się nudź. Przynajmniej może w końcu przejrzysz najnowsze kolekcje butów, bo masz model z zeszłego sezonu :/



A z drugiej strony:

- ilość dni wolnych – urlop, liczne dni ustawowo wolne, 30 dni płatnego chorobowego (do 2 dni zwolnienia nie jest wymagane poświadczenie lekarza!). Do tego w przypadku obowiązku tzw. visa run przysługuje nam 1 – 3 dni dodatkowego urlopu na ten proceder. Nie wiem, czy to efekt tajskiej kultury pracy, ale z pewnością ma na atmosferę wpływ :D

- duża integracja wśród pracowników – wspólne wyjścia na lunch, piwo po pracy, kolacje, wspólne

wyjazdy, przerwy kawowe itd.

- wyrozumiałość przechodząca europejskie pojęcie, życzliwość, sympatyczność,

- ogromna uczynność wobec białego, np. gdy trzeba załatwić sprawę typu szpital, bank, poczta itp.

- generalny luz – nikt się nie spieszy, wszyscy się uśmiechają, częstują się jedzeniem, żartują, dzielą problemami, przytulają i obejmują (serio, serio ;) ). Jest bardzo rodzinnie!



Powielanie zamiast tworzenia



W ostatniej notce wspominałam o tajskim systemie edukacji, który uczy powielania, a nie tworzenia. Ma to przekład na późniejszą mentalność w pracy. Do tego dodajemy wymienione wyżej aspekty i w efekcie otrzymujemy:

- pracownicy nie czują się pewnie we wprowadzaniu innowacji,

- niechęć do nowości – pomysł powielania niewydajnych metod spotyka się z dużo większą akceptacją niż propozycja zmian,

- kontynuowanie nielogicznych działań,

- irracjonalność podejmowanych decyzji (zrobimy to tak, bo zawsze tak to robimy),

- brak poczucia potrzeby tworzenia czegoś bardziej wydajnego/lepszego,

- bezradność i nieporadność, czasem przechodząca w rozpacz – napotykając nieznany problem, pracownik zamiast próby rozwiązania go woli przyjść z nim do przełożonego lub białego (nawet jeśli zajmuje dużo niższe stanowisko), który znajdzie złote rozwiązanie, a najlepiej zrobi to za niego i wybawi zrozpaczonego pracownika z opresji.



Nie zapominajmy też o problemie utraty twarzy – stwierdzając, że aktualnie praktykowana metoda jest nieefektywna, wystawiamy naszego rozmówcę na ośmieszenie. Jednocześnie próbując wdrożyć nowy pomysł, nakładamy na pracownika pewną odpowiedzialność, zwiększając ryzyko, iż straci twarz, ponieważ może nie wiedzieć np. jak poradzić sobie z nowego typu problemem. Brzmi skomplikowanie, lecz pracując z TT, jest to codzienność.



Plotkarstwo



Niewdzięcznie brzmi to słowo, lecz w tajskim społeczeństwie jest czymś całkowicie naturalnym – plotkuje się o wszystkich i wszystkim. W Tajlandii nie ma to złośliwego charakteru ani celu komuś dogryźć. Raczej „o czymś trzeba pogadać”, a o czym „gada się” fajniej niż o farangu, który nic nie rozumie? Taaaka zabawa! Czyli:

- obgadywanie kogoś po tajsku w jego obecności – zarówno ‘ale ma pryszcza na czole’ bądź ‘widziałam ją z chłopakiem” jak i „jakim cudem zarabia mniej/tyle co ja, a tyle wychodzi/podróżuje”,

- dezinformacja – jako że TT uwielbiają plotkować, każdy w firmie jest świetnie o wszystkim poinformowany. Każdy poza obcokrajowcami ;) Ogłoszenia, nawet te oficjalne, rozchodzą się pocztą pantoflową i normalnym jest, że obcokrajowca informuje się na ostatnią chwilę bądź wcale,



Lecz także:

- mai pen rai (taj. nic się nie stało) – mimo iż popełniliśmy jakiś nietakt/błąd, wydarzyło się coś złego, TT często postępują w myśl „przegadane, obgadane , było – minęło, idziemy dalej”, dzięki czemu unikamy tzw. „kwasu”,

- ekscytujący się jakąś gorącą plotką TT są naprawdę pocieszni,

- TT szybko zapominają i wybaczają. Szczególnie przydatne, gdy dobierze się zły ton w wyrazie i niechcący kogoś śmiertelnie obrazi, co jest nieuniknione w przypadku prób nauki tego języka... ;)



Hierarchia zgodna z wiekiem



Na przestrzeni tysiącleci wykształciliśmy w sobie podświadomy pogląd, iż człowiek starszy = mądrzejszy, bardziej doświadczony, o większej wiedzy. W Azji wiek odgrywa ogromną rolę (kluczową??) – w zależności od różnicy wieku miedzy nami a naszym rozmówcą używamy innego słownictwa. Ma to swoje odzwierciedlenie w szeregu reguł i zasad, których złamanie jest uznawane za wielką zniewagę i ujmę. Dlatego na co dzień może spotkać cię:

- nieustanny brak posłuszeństwa, nawet jeśli piastujesz wyższą pozycję,

- mimo wydania polecenia podwładny może uznać, iż to on jest starszy, więc on wie lepiej, jak coś powinno być zrobione,

- wiek jest ważniejszy od doświadczenia czy wiedzy w danym temacie.



Lecz również:

- wyzwanie kierowania zespołem, którego członkowie są starsi od ciebie,

- duże wsparcie u starszych pracowników (ale raczej tych spoza naszego zespołu), możliwość radzenia się, dzielenia napotykanymi problemami,

- niepowtarzalna lekcja cierpliwości, pokory i panowania nad sobą,

- podejście TT działa też w drugą stronę – otrzymując absurdalne polecenie, możesz zrobić coś po swojemu.



Ocenę warto czy nie warto pozostawiam Czytelnikowi. Wiele zależy od tego, na którym szczeblu naszej karierowej drabiny jesteśmy i co jest dla nas priorytetem – wspinanie się coraz wyżej i rozwój czy raczej spokojne życie i po prostu posiadanie jakiegoś zajęcia. Istotna jest też nasza osobowość oraz elastyczność – mimo że coś nam nie odpowiada, jest to element lokalnej kultury, więc pozostaje nam albo się dostosować, albo zmienić pracę.



Jeszcze raz przypomnę, że wyżej wymienione aspekty pracowniczej codzienności tyczą się firmy o przeważającej tajskiej mentalności i absolutnie nie oznacza to, iż wszystkie firmy ulokowane w Tajlandii funkcjonują w taki sposób. Co więcej, istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że nawet w tajskiej firmie nie napotamy żadnej z tych kwestii - wszystko zależy od mentalności jej pracowników, a właściwie naszego zespołu.



Owy post postaram się aktualizować, jeśli coś nowego przyjdzie mi do głowy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-09-10 11:41
Naprawdę bardzo ciekawe i szczegółowe podsumowanie. Bardzo dobrze mi się to czytało, chociaż do pracy do Tajlandii raczej się nie wybieram;) Chociaż kiedyś, kto wie;)?
 
Rajscy w Azji
Rajscy w Azji - 2014-09-11 09:19
Doskonale napisane! Dodam przy okazji, że w tajskich szkołach nadal jest DUŻE zapotrzebowanie na nauczycieli farangów, więc pracę znaleźć łatwo. Warto też wiedzieć, że w publicznych szkołach pracują TYLKO TT i wszystko jasne ;-)
Ewa
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-09-12 15:42
Ale przynajmniej człowiek się luzu nauczy :) w Wietnamie na "NT", tudzież "NW" itp., mówią banany - żółci na zewnątrz, biali w środku ^^
 
BoRa
BoRa - 2014-09-14 21:14
Ja tak jak Marianka, do pracy w Tajlandii się nie wybieram, ale wpis przeczytałam jednym tchem. -Ciekawie piszesz.
 
stock
stock - 2014-10-03 15:09
I ja się dołączę do komplementów - wspaniały wpis!
 
Anna
Anna - 2015-05-08 21:13
Oferty pracy dla nauczycieli japońskiego w Poznaniu!!!
Korepetytor japońskiego – Poznań!!!
Szukałam dodatkowy zarobek w internecie i przypadkowo znalazła oferty pracy nauczycieli japońskiego w Poznaniu na Preply.com
http://preply.com/pl/poznan/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-japońskiego
Jak okazało się tam ogromny bank ofert pracy dla nauczycieli!
Oferty pracy dla korepetytorów zostawiają sami uczniowie.
Można złożyć swój grafik, zajęcia są na Skypa, jest to bardzo wygodnie i korzystnie.
Na dany moment pracuję na Preply.com i Państwu rekomenduję spróbować.
 
 
tealover
Dominika
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 292 wpisy292 1002 komentarze1002 2165 zdjęć2165 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
10.09.2020 - 15.09.2020
 
 
25.12.2019 - 10.01.2020
 
 
28.02.2019 - 23.03.2019