Jak tylko skończę opisywać moją majówkę, to wezmę się za streszczenie wszystkiego, co teraz się dzieje w Tajlandii :) Nie chcę wprowadzać zamętu w chronologii, dlatego pozwólcie, że najpierw dokończę wyjazd.
Zarządca naszej szkółki zadał mi fundamentalne pytanie - dokąd jedziesz, bo od tego zależy, dokąd miał mnie zawieźć - na dworzec autobusowy, kolejowy, przystanek minivanów.
Zerknęłam na mapę. Wiedziałam tylko tyle, że chcę pojechać do Isaanu, bo jestem nie tak daleko, ale nie miałam bladego pojęcia, dokąd właściwie się udać. Naprędce wymyśliłam, iż jadę do Nakhon Ratchasima, wiec zostałam podwieziona na autostradę, gdzie zatrzymywał się minivan z Bangkoku.
W minivanie musiałam szybko wymyślić jakiś plan. Ponownie rzuciłam okiem na mapę i stwierdziłam, że może pojadę do jakiegoś parku narodowego na północy? A może jednak do Laosu? Albo pod Kambodżę? Wybór był trudny, ale postanowiłam, że najpierw pojadę do Khon Kaen, a stamtąd zboczę następnego dnia na zachód i zatrzymam się na 2-3 dni w lesie. Co prawda nie miałam ani śpiwora, ani namiotu, ale w Tajlandii można pozwolić sobie na ten komfort pt. "jakoś to będzie", dlatego ten plan brzmiał nieźle. Zatem w Nakhon Ratchasima przesiadłam się na autokar do Khon Kaen.
Po drodze studiowałam mój przewodnik Lonely Planet, przeczytałam wszystko o okolicy, więc przerzuciłam kilkadziesiąt kartek i postanowiłam poczytać o festiwalach i uroczystościach, jakie nadchodzą, by czegoś nie przegapić...
BANG!!! Drugi weekend maja - Bun Bang Fai - festiwal na cześć boga deszczu w Yasothon!!! Natychmiast skontaktowałam się z kolegą-przewodnikiem i moją Tajką, która pochodzi z okolic tej miejscowości. Oboje potwierdzili, iż tak, festiwal odbywa się 10-12 maja i ten w Yasothon jest najsłynniejszy w Tajlandii. O mało nie podskoczyłam z ekscytacji - taka okazja tuż pod nosem! Zatem szybko zrobiłam plan na najbliższą dobę - nocleg w Khon Kaen i rano przetransportuję się na południowy wschód do Yasothon.
Po dojechaniu na miejsce, zatrzymałam się w prostym hostelu z drewnianymi podłogami i boazerią oraz właścicielem - encyklopedią. Wiedział wszystko i świetnie mówił po angielsku :) Zatem zostawiłam plecak i poszłam pospacerować po mieście.
Khon Kaen do główne miasto akademickie w Isaanie. Spodziewałam się wysypu studentów, barwnego życia nocnego... psikus ;) Miasto było na pół martwe z 1 żywym nocnym targowiskiem. Może brzmi to nudno, ale w tamtym momencie to było dokładnie to, czego potrzebowałam. Miesiąc w bangkockim zgiełku i zaduchu naprawdę mnie wymęczył, więc miło było powłóczyć się w miejscu, w którym nic nie ma i nic się nie dzieje :P
***********
INFORMACJE OGÓLNE
W KK otworzono nowy terminal autobusowy, więc jeśli macie tu przesiadkę, upewnijcie się, skąd odjeżdża wasz następny autokar. Część połączeń przeniesiono w nowe miejsce trochę z dala od centrum.