Pewnego styczniowego poranka moja współpracowniczka – stażystka z Francji – zapytała, czy mam plany na weekend, bo ona z kolegą wybiera się do Ayuttaya. Jest to była stolica Tajlandii, idealne miejsce na 1 – dniowy wypad z Bkk, więc oczywiście była na mojej liście do odwiedzenia, dlatego natychmiast się zgodziłam!
Generalnie ludzie na dzwiek tego miasta reaguja z ogromnym entuzjazmem, ale ja po mojej fantastycznej wyprawie do Isaanu wysoko stawiam poprzeczke nastepnym destynacjom. Totez muszę przyznać, że trochę się zawiodłam.
Atrakcją tego miasta są ruiny świątyń (największe wrażenie wywarła na nas Wat Phra Si Phet). Ładne, ciekawe, ale mając niewiele czasu, myślę, że można sobie darować tę miejscowość. Ayuttaya oferuje też przejażdżkę na słoniu, ponieważ znajduje się tu ich hodowla oraz taki jakby sierociniec. Co kto lubi, ja nie chcę przykładać do tego biznesu ręki ;) Rano można też odwiedzić pływające targowisko (tzw.
floating market), my niestety nie zdążyliśmy.
Wyjazd zaowocował 2 nowymi świetnymi znajomymi – w busie poznaliśmy 2 przeurocze Francuzki. Jedna z nich jest dziennikarką, więc narobiła nam mnóstwo pięknych zdjęć! Toteż ja schowałam swoją cyfrówkę głęboko i kopiuję zdjęcia Meliny, za jej pozwoleniem :) A do tego na peronie w drodze powrotnej spotkałam łącznie chyba 14 Polaków z 3 niezależnych ekip!!! Śmieszne uczucie, do tamtego momentu spotkałam Polaka tylko 1 raz :)
Reasumujac - bardzo, ale to bardzo nastawione na turystyke miasto. Ja odradzam, ale wiadomo, ze kazdy czego innego oczekuje ;)
P.S. Dobre wiesci - juz prawie jestem na czysto z wpisami :D
******
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Pociąg 3. Klasy Ayuttaya – Bkk 15 b (naprawdę, jak za tramwaj w Poznaniu...)
Minivan BKK – Ayuttaya – 50 b, odjeżdża z Victory Monument
Bilety – kupiliśmy bilet za 200 b na 5 świątyń. Osobne wejściówki kosztuja 50b.
Impreza ze słoniami to droższa sprawa, ale nie zagłębiałam się w ten temat.
ODRADZAM brać tuktuk, proponują absurdalne kwoty. Chcąc dostać się do odegłego punktu, najlepiej zatrzymać song tau (taki pick up). Większość świątyń jest w zasięgu naszych nóg.