Wieczorem udałyśmy się do Pizzighettone. Giulia miała wieczorną zmianę w barze, a ja mogłam wreszcie poćwiczyć włoski. Wbrew temu, co się powszechnie myśli, nie mam okazji rozmawiać w tym języku! Giulii rodzina i znajomi są jacyś wyjątkowi, bo każdy mówi po angielsku :P i traktuje spotkanie ze mną jako świetną okazję do praktyki. Stąd ucieszyłam się, że w końcu będę mogła pogaworzyć z lokalnymi mieszkańcami.
Giulia przedstawiła mnie swoim ulubionym klientom – trójka przyjaciół, która codziennie spotyka się w tym barze. Natychmiast przyjęli mnie do siebie.
-Dobri łieczór! [we włoskim ‘w’ czyta się jak ‘ł’]
- O_o
-Aspetta, aspetta! Czekaj, czekaj! …Czesssszccccczzzccc
- O_O???!!! - Nie mogłam wyjść z podziwu. Znalazłam się w maluśkiej włoskiej mieścinie, a ktoś znał polskie wyrażenia? Spodziewałam się podobnej ignorancji jak w Hiszpanii czy Portugalii!
-Mam przyjaciółkę z Polski, Renatę, mieszka w Toskanii!Wkrótce okazało się, iż moi niepozorni towarzysze to:
1. Micky – figlarna pracownica cukierni. Ma 38 lat, zachowuje się na 20. Gdy wypowiada się na temat, który ją doprowadza do szału, jest bliska wydrapania oczu swojemu rozmówcy. Podczas rozmowy o aktualnych politykach, czekałam, aż jej wskazujący palec wyląduje na moim nosie lub w oku od pokazywania mi, kto płaci za ich błędy i skorumpowanie.
2. Paolo – pracownik fizyczny na budowie. Zaskakiwał mnie kolejnymi rosyjskimi zwrotami oraz wiedzą o Polsce i Białorusi, aż w końcu się przyznał, że pracował na wschodzie. Pali jak smok, umie wymienić 5 polskich miast, niejednego polskiego obywatela, a oprócz tego jest żelaznym obrońcą włoskiej tradycji.
-Dosyć tego! Następną kolejkę płacę ja! - krzyknęłam zła, ponieważ non stop donoszono nam, zapłacony przez nie wiem kogo, alkohol.
-Nie, nie, nie, moja droga. Jesteś we Włoszech, płacimy my. Przyjedziemy do ciebie, zapłacisz ty. Tutaj ty jesteś gościem, my gospodarzami. Takie są zasady.3. Luigi, który zjeździł na motocyklu sporą część Europy i uczył się lokalnych języków, by podrywać dziewczyny :D Dlatego zna francuski, nieźle hiszpański i angielski, a poza tym ma niesamowitą wiedzę na temat historii, języków i ogólnie świata, lecz przede wszystkim potrafi każdą, absolutnie każdą rozmowę sprowadzić do tego, jak genialne jest włoskie spaghetti.
W ten sposób mimo sporej różnicy wieku szybko się zaprzyjaźniliśmy, więc niebawem przeszliśmy do moich ulubionych tematów – problemów życia codziennego lokalnej ludności. Starałam się zapisywać na bieżąco, ale przy włoskim tempie i poziomie ekspresyjności było to nie lada wyzwaniem! Jako że spędziliśmy razem 5 godzin, poruszyliśmy wiele trudnych kwestii, dlatego by nie przeciągać tej notki, opiszę wszystko w następnej.
Dziś [17.08] będę pracować w barze razem z Giulią, więc pewnie jeszcze nie jedna rzecz zostanie dopisana ;)