Podchodzimy do kolejnego kierowcy. Jego idealny brytyjski bez jakiegokolwiek cienia akcentu wywiera nam nie spore wrażenie. Niestety pan przyjechał tylko po bułki na śniadanie dla swojej rodziny (na stację benzynową ?????!!!!!) i nigdzie dalej nie jedzie. Po 10 minutowej rozmowie dowiedziałyśmy się, że duża stacja jest za 3 km, mogłybyśmy pójść tam pieszo, aczkolwiek nie ma jak. Mogłybyśmy się też cofnąć, ale w sumie też nie ma jak. Możemy również kogoś poprosić, by nas zabrał gdzieś tam, to za 30€ kupimy 5-osobowy bilet na pociąg po całej Bawarii i dojedziemy do Salzburga. Myślałam, że padnę :)
Im dłużej rozmawialiśmy, tym większe miałam nadzieje, że może jednak go urobimy, ale nie dało się. Niemiec to Niemiec.
Tamta para odjechała. Zrezygnowane włóczyłyśmy się po stacji bez specjalnego pomysłu na to, co dalej. Utknęlyśmy ewidentnie. Zaproponowałam, że możemy pojechać do Włoch, moi przyjaciele z okoli Brescii na pewno z chęcią nas ugoszczą.
Nagle tamten pan podszedł do nas i zaoferował, że podwiezie nas na następną stację, że tam na pewno nam się uda, bo to ostatnia przed granicą i jest duża.
-W domu i tak wszyscy śpią.
Tchnął w nas nowe życie :P
Było jak mówił - stacja była pełna autokarów, TIRów i osobówek z różnych części Europy. Rozpoczęłyśmy polowania pełne nadziei, że może uda się nam dojechać!