Wybaczcie, ale to jedyny tytuł tematu, jaki jest w stanie oddać dalsze sceny :P
Byliśmy wycieńczeni. Nagle Marta z drugiej pary zarządziła, że rozkładamy namiot. Pamiętając doświadczenia mojej koleżanki z rozkłądania namiotu w Niemczech przed Mc, próbowałam rpzekonać wszystkich, że to zły pomysł, jednakże po chwili się poddałam. Sama marzyłam o śnie, miałam za sobą podróż od piątkowego świtu, więc mój umysł już nie funkcjonował.
Wiał okropny wiatr, było nam starsznie zimno. Rozłożyliśmy pierwszą wartwę namiotu na ziemi. Zwiało ją. Miałam ochotę położyć się na ziemi i zasnąć, ale jak to bywa w grupie, nawzajem motywowaliśmy się do pracy. Po chwili namiot stał pięknie przed Mc Donald'sem. Wszyscy wskoczyliśmy do środka na rozłożone karimaty i śpiwory. Wreszcie niewiało!!!
Jako że namiot był 2-osobowy, musieliśmy leżeć na boku :P
Spaliśmy Marta-ja-Marek-Kędzior.
Już zasypiam, a tu nagle czuję, że coś leży na moim ramieniu.
-Marek, zabieraj tę głowę!
-Muszę się o coś oprzeć, nie mam poduszki!
-Ja nie mogę, ale mi tu wieje...
-Marek, weź kaptur z mojej twarzy.
-JAK MI ZIMNO.....
-Czy możecie już być cicho?????
Parsknęliśmy śmiechem i poszliśmy spać. Po godzinie zarządziliśmy zmianę boku :P a Nad ranem zamieniłam się z Martą miejscami, bo tak jej wiało, że nie mogła zasnąć. Marek był bez śpiwora, więc już w ogóle nie mógł spać, dlatego wyszedł nad ranem i robił nam zdjęcia, jednoczesnie śledząc relację sms. Okazało się, że mnóstwo ludzi utknęło w Brnie, a wielu zawróciło. To nas trochę podbudowało, że nie jest z nami najgorzej.
Przed 7 miałą miejsce pobudka, szybk ozwinęliśmy namiot, umyliśmy się w Mc, zjedliśmy "śniadanie" i rozdzieliliśmy się. My łapałyśmy na stacji, oni przy wjeździe na autostradę. Niestety była to niedziela rano, więc kto normalny jedzie na taką pipidówę tankować... Czas mijał, wyglądało to nieciekawie. Każdy nam mówił, że za parę godzin pewnie ludzie zaczną zjeżdżać. Wizja jeszcze kilku godzin w tym rzekomo najnowoczesniejszym Mc w Europie podcięła nam skrzydła, ale nie poddawałyśmy się, chodząc po wszystkich i pytając, czy może jednak jadą do Salzburga. Zaczęłyśmy też rozważać cofnięcie się do poprzedniej stacji, na której byli ci kierowcy, że może tam kogoś znajdziemy...