Geoblog.pl    tealover    Podróże    日本 Praktyki w Japonii    Czas wracać
Zwiń mapę
2012
12
wrz

Czas wracać

 
Polska
Polska, Warszawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21559 km
 
Powrót zaplanowałam skrupulatnie. W niedzielę wróciłam przed 20 do hotelu, porozmawiałam jeszcze trochę z dziewczynami, które ostatnią noc spędziły w toalecie. Już czuły się lepiej, choć nie chciały nawet patrzeć na chińskie jedzenie.

Zabrałam swoje bagaże, przeszłam do części, w której znajdował się bar. Położyłam wszystko, aby dobrze poskładać i wygodnie pozapinać, kiedy nagle chłopak obok się odwrócił i zapytał, czy już wyjeżdżam, od kiedy byłam w Chinach, co robię itd. Szybko okazało się, że moi nowopoznani norwescy koledzy lubią ten sam typ humoru, zwiedzania i jako Polce nie pozwolono mi odmówić napicia się z nimi piwa. Tak się rozgadaliśmy, że zamiast wyjść o 20:30, by spokojnie dojść na metro, wybiegłam o 21:45, by złapać ostatni pociąg na lotnisko. Metro uciekło mi sprzed nosa, następne za 7 minut, a tu za 25 minut odjeżdża ostatni pociąg. Na taksówkę stać mnie nie było, na nocleg w hotelu też nie, więc zaczęłam rozważać spanie na stacji…

Idąc za przykładem wojowników wschodnich sztuk walki, całą swoją siłę woli skupiłam na swoim życzeniu :D Z metra wystrzeliłam jak z procy. Miałam 3 minuty, by zmienić perony, przejść przez 2 bramki i jeszcze kupić bilet, a wszystko z wielkim plecakiem i 25 kg walizką.

UDAŁO SIĘ!!! W 25 minut byłam już na terminalu. Znalazłam wygodne miejsce na ziemi z gniazdkiem i darmowym WiFi (jednak najpierw trzeba zarejestrować się w Informacji), zaczęłam nadrabiać blog. Chciałam pospać tak z 4-5 godzin później, kiedy to nagle młoda Rosjanka zapytała mnie o Internet. Po chwili wróciła z hasłem i usiadła obok mnie. Przegadałyśmy całą noc :) Mariia to urocza młoda architektka, która właśnie leciała na EXPO w Shanghaju. Obdarowała mnie mnóstwem rosyjskich łakoci. Porozmawiałam trochę Lubą na skype, pokazując jej lotnisko w Pekinie :P oraz Rosjan, Amerykanów i Chińczyków, obserwujących nas z zaciekawieniem. Mariia jeszcze przyniosła mi espresso i tak dotrwałyśmy do 7:30. Wyściskałyśmy się, wymieniłyśmy adresami i każda poszła w swoją stronę.

Usiadłam przy swoim wyjściu, wyjrzałam za okno. Słońce już dawno wzeszło, przebijając się nieśmiało przez pekiński smog. Pomyślałam o tym, że tydzień wcześniej byłam w Tokio, a za 11 godzin będę w Europie. Wizja braku skośnych oczu wokół wydała mi się tak abstrakcyjna, iż sama nie mogłam w to uwierzyć.

- Nie, to pewnie nieprawda.

Zerknęłam na lewo. Blondwłosa biała kobieta ze zmarszczonymi brwiami nerwowo popijała starbucksową kawę. Na prawo jakaś pani rozwiązywała polskie 200 panoramicznych, a naprzeciwko młoda polska para narzekała na Chiny.
To jednak była prawda i to porażająca, jednakże wciąż tak samo dziwna. Tak jak ze św. Mikołajem. Jak to nie istnieje, skoro dziś w bucie były słodycze. Dopiero gdy ustawiłam się w kolejce do bramki, dotarło do mnie, że za chwilę opuszczę Azję. Oczy mi się zaszkliły. Podeszłam do stanowiska, oderwano mi bilet. Tak, to już.
Św. Mikołaja nie ma, a ja wracam do domu.

Próbując powstrzymać cieknące mi łzy, przemierzałam kolejne rzędy, aż znalazłam swoje miejsce. Nawet nie zdążyłam zdjąć plecaka, kiedy to dziewczyna zaproponowała mi zamianę- moje siedzenie w trójrzędzie na miejsce przy oknie, bo ona chce koło swojego kolegi.
W to mi graj! Po chwili okazało się, że obok mnie siedzi Carlos z Teneryfy. Szybko zrobiło mi się raźniej.

I tak z nadziei, że prześpię lot znowu wyszły nici. Pospałam może z godzinę, resztę przegadaliśmy, wyglądając co rusz za okno. Mongolia, Syberia, wielkie rzeki, stepy i tundra prezentowały się imponująco, mieliśmy szczęście, że chmur prawie nie było.

Wylądowaliśmy. Pół roku temu nie chciałam wyjść z samolotu, by nie kończyć tamtej przygody. Teraz zwyczajnie się bałam. Bałam się, że się nie odnajdę, że wyjdę i europejska normalność mnie przerośnie.

Odebrałam bagaż, ubrałam się odpowiednio do mroźnego warszawskiego +20. Parę razy zapytałam o coś kogoś, wszyscy byli dla mnie niemili, zaczynając od robiącym łaskę pasażerom stiuardes LOTu, po ludzi spotkanych na lotnisku. Przez moment przyszło mi na myśl, by zacząć udawać gościa zza granicy, to może ktoś będzie bardziej przyjazny…
…ale nie, postanowiłam się nie poddawać, mimo iż w tamtym momencie na ostatnie 62 godziny przespałam z 7.

W pociągu poznałam sympatycznych ludzi, godzinę przespałam, na ostatnie 40 minut zostałam sama.
Bałam się zasnąć, bo to ciemno, z bagażami, nigdy nie wiadomo, a poza tym mogłabym przespać stację. Nagle zauważyłam, że moja walizka na górze zaczyna ostro podskakiwać, a po chwili wręcz skakać. Niestety zmęczenie mnie przerosło i nawet nie zareagowałam. Kiedy zobaczyłam, że na mnie leci, tylko podkurczyłam nogi. Zamrugałam. Nie, walizka nadal stała na górze. Zaczęłam mieć halucynacje :O Spadająca na mnie walizka wyrywała mnie z zawieszania się jeszcze kilka razy, potem wydawało mi się, że pociąg przechylił się ostro w lewo i zaraz się przewróci. Tym się trochę przejęłam i nawet ciut rozbudziłam :D

Rodzice odebrali mnie z dworca. Umyłam się, położyłam. Zdążyłam tylko pomyśleć, że chyba mi się tylko śniło, iż byłam w Japonii i w Chinach, bo to przecież tak daleko i zasnęłam jak kamień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
BoRA
BoRA - 2012-09-12 19:14
:-(
Czy to już pora na podsumowania?
 
zula
zula - 2012-09-14 14:13
Św. Mikołaj JEST bo ..."pozwala nam ponownie" pakować walizkę i ruszać w świat !.
 
lorien
lorien - 2012-09-19 14:31
jak to nie ma św. Mikołaja?! :P
 
tealover
tealover - 2012-11-01 18:47
lorien- wygrałaś :D
 
 
tealover
Dominika
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 292 wpisy292 1002 komentarze1002 2165 zdjęć2165 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
10.09.2020 - 15.09.2020
 
 
25.12.2019 - 10.01.2020
 
 
28.02.2019 - 23.03.2019