Eh. Człowiek chce spędziś spokojny, radosny czas w Chinach, ale nieee, mi zawsze musi się coś przytrafić :P
Pierwszą złą niespdozianką był fakt, iż w obecnym hostelu musiałam zapłacić gotówką, więc moje zapasy RMB nagle bardzo stopniały. No trudno, mam jeszcze kartę walutową. Zapomniałam PINu :) Więc dziś cały dzień uskuteczniałam zwiedzanie za darmo. Czekałam na e-mail od mamy. Uf, mama znalazła kartkę z kodem. Radosna pędzę do banku.
Bankomat połknął moją kartę!!!!!! Oddział zamknięty, a ja mam w portfelu 3 RMB :) Spotkałam tam Francuzów z mojego hostelu. Zapytali, czy mam chociaż na jedzenie. Cóż :P Zaprosili mnie na pożegnalnego browara i kolację do przepysznego baru tuż obok naszego lokum. Jutro rano idę do banku. Jeśli mi nie wydadzą karty, to następny posiłek zjem na pokładzie samolotu :P
I takie jest życie biednej Dominiki :( Właśnie pomyślałam, że będę miała wiele dobrych wymówek, by odwiedzić Pekin jeszcze raz :) Przede wszystkim nie uda mi się zobaczysz wielu rzeczy, bo nie mam na to pieniędzy :D a poza tym uwielbiam to miasto, jego żywą atmosferę, krzykliwych ludzi nie mogących uwierzyć, że mam białą skórę i mówiących mnie po chińsku, to, że wszędzie jest dobre miejsce, by się powłóczyć, istnieje interakcja międzyludzka i mam do kogo się uśmiechnać. Już wolę, by mnie popychano w metrze niż aby ludzie bali się mnie dotknąć.
Poza tym jest tu pełno pysznych owoców, przekąsek, pan po chińsku mi doradza, co mam zjeść, a pani, dokąd pójść. Kochani są ci ludzie, dałabym wiele, by móc spędzić w Chinach tydzień wiecej. No i by mieć cokolwiek w portfelu :P Zerkając dziś w puszkę żerbającej kobiety niestety doszłam do wniosku, że ona bardzo dobrze wychodzi na tym biznesie i jak tak dalej pójdzie, to będę musiała zacząć sprzedawać swoje rzeczy albo stanąć obok niej...smutne, ale jak bardzo prawdziwe!
Co do świątyń, to po którejś stwierdziłam, że nie ma to dla mnie sensu. W Japonii państwo wydaje fortunę na utrzymanie zabytków, wszystko jest odpicowane na glanc, więc widząc chińską byle jak odmalowaną pagodę, do której nawet nie mogę wejść, tylko wetknąć głowę, jest to mało atrakcyjne. Wiem, wymagająca jestem :) Ale naprawdę nie robi tu to na mnie wrażenia, wolę powłóczyć się po hutongach (obiecuję, ze opiszę je w następnej notce!) czy po parkach.
To trzymajcie kciuki za jutro rano w banku, a ja w zamian wkrótce opiszę to i owo, a w Polsce wrzucę zdjęcia, bo ten chiński internet jest straaasznyyyy.
;)