Nikko to jedno z miejsc na jednodniowe wypady z Tokio. Początkowo planowaliśmy zwiedzanie i może jakieś wspinanie się.
W piątek wieczorem wypożyczyliśmy w 4 samochód i nocowaliśmy na PArking Area, obserwując przed tem czyste, gwieździste niebo, niezmącone wielkomiejskim oświetleniem. Ach :) Miło było widzieć Wenus tak wysoko na horyzoncie oraz tyle konstelacji, których dotąd nie miałam okazji ujrzeć na niebie. No i Gwiazda Północna była taaak nisko :)
W sumie spaliśmy jakieś 2-3 godziny. Rano Yuta wystartował o 4, bo bał się, że będzie tłok przy wodospadach :P Jedziemy, nagle się przebudziłam, patrzę...a tu słońce wschodzi zza gór!!! Znaleźliśmy piękne miejsce widokowe i zaczęliśmy obfitą sesję zdjęciową. Jej efekty możecie podziwiać w albumie :)
Samochód dawał nam tę wygodę, że wszędzie mogliśmy szybko podjechać, co w Nikko bardzo ułatwia sprawę, bo wodospady, jeziora i świątynie są dosyć oddalone od siebie. Pierwszy z wodospadów znajdował się w lesie. Przyzwyczajeni to Tokijskich temperatur wysiadamy...a tu szok termiczny - PARA SIĘ SKRAPLA!!! Mój organizm nie wiedział, jak zareagować, to było coś totalnei abstrakcyjnego :P
Potem pojechaliśmy nad jezioro Chuzenji. Na widok naturalnego zbiornika wody zostawiłam wszystkich i pędem pobiegłam do wody. Moje kochane jezioroooo, tak bardzo tęskniłam za widokiem wody wśród natury, za szumem malutkich fal obmywających brzeg. To jezioro jest typu wulkanicznego - na dnie i brzegu znajdują się...skały i kamienie, a w wodzie nie rośnie ani ejdna roślina...ale mimo wszystko szybko ściągnęłam buty, skarpetki i weszłam po kolana, ciesząc się jak dziecko :) My, ludzie z pojezierz, nie możemy spędzić lata bez jeziora. Po prostu tak się nie da :)
Punkt 7:30 ustawiliśmy się w kolejce do kas do słynnego wodospadu Kegon. Yuta tak nas straszył, jaki to nie jest zatłoczony...nie było nikogo :) Spędziliśmy tam ponad godzinę i przewinęlo się może z 15 osób. Japończyk :)
Ale nie to było najważniejsze. Kegon to chyba nasłynniejszy wodospad na Honsiu - 100 metrów wysokości w sercu zielonej natury. UAAAAAAAU! :)))))) Tego dnia świeciło słońce, więc cały czas nad wodospadem unosiła się tęcza! Wpatrzeni jak w obrazek spędziliśmy tam długie chwile ,zachwycając się pięknem przyrody. Próbowałam wybrać najlepsze zdjęcie, ale wszystkie mi się podobają, więc zostawiłam :)
Jednakże największą perełką Nikko nie jest jezioro czy wodospady, ale Nikko National Park i jego zjawiskowy chram Toshogu uznawany za najpiękniej ozdobiony chram w Japonii. Muszę przyznać, że jest niesamowicie piękny. Każdy szczegół, każdy element, łuk, kreska, łuska smoka, wszystko jest pięknie wykończone, pokolorowane, okryte złotem. Coś wspaniałego :) Niestety zdjęcia nie oddają intensywności koloru.
W końcu ze wspinaczki wyszły nici, bo góry zniknęły w granatowych chmurach, a my byliśmy wymęczeni. Wróciliśmy do Tokyo i pojechaliśmy do Odaiby, podziwiać zachód słońca...myślę, że ostatnie zdjęcie mówi samo za siebie :)
Oto link do albumuNie potrafiłam wybrać kilku najładniejszych zdjęć, by dodać tutaj :P
*****************************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Wypożyczenie auta - małe 4-osobowe auto kosztowało nas 8000Y za dobę. Wypożycalnie Nippon Ren-A-Car są czynne całą dobę i rozsiane po całym Tokio. Myślę, że to dobra opcja, bo podróż w obie strony z gazem, parkingami i opłatą za autostradę wyniosła nas 5000Y za osobę.
Wstęp do Nikko National Park - 1300Y za bilet podstawowy, wiele miejsc niestety wymaga dodatkowych biletów.