Zgodnie z poradami wikitravel, najpierw udaliśmy się pociągiem do stacji Yoga, znaleźliśmy wspomniany w arytkule McDonald's, uzupełniliśmy płyny, wypisaliśmy kartkę w kanji i poszliśmy na pobliską stację. Minęło koło 30 minut, ale niestety poza wielkim zainteresowaniem 2 białymi ludźmi łapiącego stopa, nic więcej nie udało nam się zdziałać.
Spotkaliśmy tam Japończyka łapiącego po raz pierwszy w życiu i to aż do Osaki (jakieś 550 km) na mecz baseballowy. Optymista :D
Zrobiła się 9:45, wróciliśmy pod Mc. Zaczynał się upał, czas upływał, co trochę mnie martwiło, ale nasze nastawienie było takie, że nieważne, dokąd dojedziemy, grunt, aby coś przeżyć :) Ledwo minęło kilka minut, kiedy już siedzieliśmy wewnątrz gorącego vana z wiekowym małżeństwem i małym chłopcem. Niestety był to dzień, w którym chyba całe Tokio udawało się na wakacje, bo 30 km przejechaliśmy w 2 godziny :P Zabrano nas do ogromnego Service Area w Ebinie i pożegnano, oczywiście wręczając wizytówkę, że w razie czego, mamy się odezwać :)
Posililiśy się i zaczęliśmy szukać miejsca na łapanie stopu. Wiktravel radziło chodzenie od auta do auta, ale na tak wielkim parkingu jest to bezsensowne, bo nim zauważyliśmy, że ktoś już się pakuje i doslziśmy to jago samochodu, on już odjeżdżał. Filip napisał jeszcze kartkę, iż mówimy po japońsku. Niestety miejsce, które wybraliśmy, nie było najszczęśliwsze, ponieważ panował tam zakaz zatrzymywania się. Przynajmniej pogoda nam sprzyjała- było ciepło, ale nie gorąco i pochmurno.
Wróciliśmy przed pawilon sklepowy. Znowu uśmiechy, potakiwania, ukłony i ogólna zabawa, no ale my chcemy jechać! :P Jeden Pan nas zatrzymał. Zapytał o Jaruzelskiego (?????!!!!!). Znał jeszcze papieża, Kościuszkę, Wałęsę, Chopina...wszystko miło, ale była już 13:15, a my jeszcze mieliśmy ponad 400 km przed sobą w kraju, w którym nikt autostopu nie łapie ;)
Jeszcze raz spróbowaliśmy w miejscu z zakazem parkowania. Ja stanęłam na chodniku, przy którym zjeżdżało się do stacji paliw, a Filip po drugiej, na martwym polu. Uratowała nas kolejka do tankowania ;) Pan w busie podjeżdżał stopniowo, zerkając to na moją kartkę "Nagoya", to na Filipowe "Mówimy po japońsku" (ja nie mówię, ale w j. japońskim czasownik nie odmienia się przez osoby ;D)...
...jest! Otworzył okno o zacząl coś mówić, zawołałam Filipa - Pan jedzie w okolice Nagoyi, może nas podrzucić.
No to jedziemy! :D
*************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Kluczem do sukcesu jest wypisywanie kartek w kanji, dlatego warto mieć ze sobą japońską mapę drogową. Mówić świetnie nei trzeba, ale dobrze, że jeśli któraś osoba zna choć trochę japońskiego.