Dziś rano Angelika zapytała mnie, czy Japonia nadal mnie tak fascynuje. Odpowiedź była oczywista. TAK! :) Trochę czuję, jakby to była inna planeta, bo dosłownie prawie wszystko jest takie inne niż w Europie. Stwierdziłam, że muszę zacząć notować to, co najbardziej mnie zaskakuje, bo potem zapominam, tyle tego jest :)
Tym razem napiszę trochę więcej o ubiorze.
Dzieci w szkołach mają obowiązek nosić mundurki.
Jak już wspominałam, wśród młodzieży panuje styl supersłit, który tutaj określa się mianem "Kawaii" i tyczy się on zarówno chłopców jak i dziewcząt.
Po ukończeniu liceum nadchodzą studia, gdzie przechodzi się diametralną przemianę. Spódnice nagle sięgają grubo za kolano, z bluzek znikają dziwaczne naklejku, a z torebek urocze maskotki. Kolory są baaardzo stonowane. Chłopcy ubierają się po amerykańsku, czyli w spodnie i koszulki z krótkim rękawem.
Potem przychodzi praca. I tu już nie ma żadnych odstępstw od reguł porządności. 95% mężczyzn zakłada białą koszulę, czarne spodnie od garnituru, jeśli pojawia się krawat, to też czarny. Wygląda to naprawdę dziwnie, gdy wchodze rano do metro, a tam same takie pingwiny :P Kobiety noszą kostiumy lub sukienki, rajstopy (nawet do sandałów).
Coś co mnie tu zaskoczyło i występuje ZAWSZE to:
-nikt nie ma gołych stóp. Wynika to z jakiejś tradycji, że kierując stopę w stronę rozmówcy, obraża się go. Skarpety i rajstopy zakłada się nawet do sandałów, jeśli skarpety, to wtedy najczęściej takie koronkowe. Są nawet skarpety do japonek :D ze specjalnym szwem między dużym palcem a tym drugim,
-na codzień znikomy makijaż lub jego brak (raczej to drugie), nikt nie maluje paznokci, nie nosi biżuterii poza jakimiś wisiorami wśród młodzieży,
-spodnie są zarezerwowane dla mężczyzn. Dotychczas może widziałam ze 3 dziewczyny noszące spodnie i żadnej z dekoltem, kilka w obcisłych spódniczkach. Noszą one głównie luźne ubrania, nawet trochę za duże, ale takie bardzo dziewczęce :) spódniczka, luźna bluzka i jakiś sweterek (nie widziałam nikogo w garsonce ani z odkrytymi ramionami),
-ich stroje i ogólny wygląd są raczej skromne, niewyzywające i nienastawione na seksualność, w przeciwieństwie do Europy,
-yukata- zakładana zawsze, gdy idzie się celebrować jakieś święto. Dziś przy śniadaniu rozmawiałam z Malajką o największym festiwalu fajerwerkowym w Tokio, to spytała, czy idę w swojej yukacie. Niestety nie mam takowej :(
Dlatego ja w swoich kolorowych strojach z jeszcze bardziej kolorowymi dodatkami definitywnie uchodzę za dziwną, nie wspominając o włosach i skórze :)
I teraz coś, co mnie wręcz powaliło na kolana.
Gdy przechodzi atrakcyjna dziewczyna w krótkiej spódniczce i obcasach, obracają się za nią inne kobiety, ale mało który facet!!! Tego fenomenu jeszcze nie rozumiem.
**********************************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Raczej odradzam nastawienie na zakupowe szaleństwo w Tokio. Niby ceny są przyzwoite (sukienki nawet od 50 zł, dodatki od 10, buty od 100), ale metro pochłania tyle pieniędzy (najtańszy bilet jednorazowy to 6zł, mój miesięczny na 15-minutowy odcinek kosztuje 315 zł), że chcąc korzystać z uroków miasta, coś trzeba sobie darować. Poza tym moim zdaniem lepiej przywieźć sobie śliczne pamiątki, które do tanich nie należą.
Na pewno warto zajść na wyprzedaże do HM (sukienka za 28 zł i spódniczka za 12 :D:D:D)
Kimono - startuje od ok. Y15 000, yukaty od ok. Y 7500, ale to takie najtansze najtansze.
Szable samurajów - nie wiem, dlaczego tak wiele osób chce je sobie przywieźć :P A są bardzo drogie i można mieć problemy na lotnisku.