W ramach weekendowych przechadzek postanowiłam odwiedzić dziś Tokyo National Museum oraz dzielnicę Asakusa, słynącą z Senso-ji oraz wielkiego targowiska.
Muzea w Tokio kosztują Y600, 400 bilet studencki. Narodowe jest bardzo ciekawe, naprawdę polecam. Przedstawia malarstwo, rzeźbę, oraz sztukę użytkową ze wszytskich okresów. I co najważniejsze, nie ma tam tłoku :)
Potem pojechałam do Asakusy i oczy wyszły mi na wierzch. W życiu jeszcze nie widziałam w Tokio tylu turystów! :P
Dla Azjatów jest to ważne miejsce ze względu na piękną świątynię Senso-ji i jej święty wizerunek boginii Kannon. Wszyscy się tłoczą przy kadzidle, aby nawdychać się dymu i nim przesiąknąć. Rzekomo uzdrawia.
A dla całej reszty to też istny raj pamiątek, suwenirów, pierdułek i chińskich bubli imitujących te japońskie oraz sąsiedztwo Tokyo Sky Tree- najwyższej wieży świata.
Ogólnie po odwiedzeniu tylu świątyń, w tej mi się nie podobało, mimo jej ogromnego piękna. Po prostu ilość turystów "z Zachodu" i ich zachowanie totalnie niszczą magiczną atmosferę, bo nie po to się tu przychodzi, aby w pośpiechu na Sky Tree wrzucić monetę i popstrykać sto tysięcy zdjęć swoim Canonem, którego nawet nie umie się dobrze wykorzystać -.-' W Kamakurze ludzi w chramie było jeszcze wiecej, ale każdy w ciszy i spokoju wchodził i wychodził.
Najlepiej przyjechać tu głodnym, ponieważ na targowisku pełno jest straganów z przeróżnymi przekąskami, których nigdzie poza Japonią nie ma.
Jako iż 1 małą rzeczą tylko drażni się żołądek, stwierdziłam, że jeszcze poszukam jakiegoś sushi.
Wchodzę, Pan wskazuje mi miejsce. Siadam i słyszę "perooo", ale słucham dalej i niby to hiszpański, ale jakiś taki dziwny.
A to była argentyńska rodzina :D Porozmawialiśmy sobie miło, pożartowaliśmy. Okazało się, że najstarszy syn ma Polaka w klasie, wszyscy bardzo lubią argentyńską Polonię, a papieża to jeszcze bardziej ;D
Na koniec usłyszałam, że pożegnamy się po argentyńsku, z buziakami, więc zostałam wycałowana i aż nie mogłam się powstrzymać od powiedzenia im, jak bardzo brakowało mi takich ludzi!!! :P Otwarci, gadatliwi, ciepli, ekspresyjni! Aaaaa no tęsknię za tymi latyno-południowo-amerykańsko-śródziemnomorskimi klimatami bliskości międzyludzkiej...
Niestety Japończycy preferują ukłon, a żeby się dotknąć, to chyba trzęsienie ziemi musiałoby ich do siebie przysunąć :P Ale nic, może jeszcze uda mi się nauczyć dziewczyny z akademika i chłopców w laboratorium normalności :D