Po jednym dniu we wloskim domostwie obserwacji mam cale mnostwo! Wybaczcie mi brak polskich znakow, ale pisze z wloskiego laptopa.
1. Goscinnosc.
Jestem niczym swieta krowa. Nie wolno mi nic robic, gotowac, kupowac. Mam tylko byc i jesc :P To dosyc frustrujace, bo nie umiem siedziec bezczynnie w kuchni, ale zdecydowalam sie poddac temu po kilku sytuacjach:
a) mama Giulii zrobila jej awanture, iz pozwolila mi zaczac sprzatac po obiedzie,
b) nakrzyczala dzis na mnie, ze wykorzystalam nieobecnosc rodziny w kuchni i posprzatalam po sniadaniu,
c) wyzwala (serio!) Giulie, iz pozwolila mi niesc zakupy.
Stad by nie pozwalac na erupcje wloskiej impulsywnosci, juz wole nic nie robic. Dochodzi tez do tego, ze nie wolno mi placic nawet za bilety kolejowe czy w kawiarni/barze, co juz uwazam, za totalne przegiecie, ale nie przetlumaczysz. Nie i koniec.
Fraza
"Sei un ospite" probuje mi sie zamykac usta i wiazac rece, niestety skutecznie, bo jakbym sprobowala wepchnac pieniadze do torebki, pogwalcilabym swiete wloskie zasady. Ehhh.
2. Klotliwosc.
To moj ulubiony temat :D Chyba kazdy slyszal o tym, jak Wlosi sie kloca i co sie wtedy dzieje. Przedsmak tego mialam juz na kilku wyjazdach, ale to bylo nic :D Kazdy powod do nawrzeszczenia na siebie i wyzwania od idiotow, imbecyli, dziwek (nie zartuje) oraz pewnych meskich czesci ciala jest dobry. Wczoraj moglam posluchac sobie klotni matka-corka, siostra-siostra oraz przyjaciol miedzy soba. Mamma mia! :D W Polsce cos takiego uchodziloby za patologie, cyrk na kolkach i tragikomedie, tu jest to norma. Przy okazji oczywiscie gestami eksprezyjnie pokazuje sie, co ma sie ochote z dana osoba zrobic. A to tylko Polnocne Wlochy! Co dopiero dzieje sie na poludniu!!
3. Spoznianie sie.
Na Erasmusie przywyklam, ze na czas przychodza Polacy, Hiszpanie spozniaja sie ok. godziny, a Wlosi minimum 2. He he. Bylysmy umowione w kawiarni z Giulii znajomymi o 19. Wrocilysmy z biegania o 19.40, pierwsza czekajaca osoba, ktora uchodzi za bardzo punktualnna, zadzwonila do nas o 20 :D A tu jeszcze uszykowac sie trzeba... ale nie, tak jak w Polsce, rach ciach, bo ktory chlopak bedzie czekal dluzej niz 20 minut. Tu trzeba jeszcze pogadac, tam postac bezcelowo, szukac kluczy przez 10 minut. Ostatecznie o 21 bylysmy gotowe :P
4. Relacje rodzinne.
Tak, jak sie slyszy - sa bardzo zaciesnione i bliskie :) Z jednej strony wszyscy sie wyzywaja i kloca, ale tak naprawde bardzo sie kochaja. Rodzina jest jak instytucja, jak skala, ktorej nic nie jest w stanie zlamac. Mlodzi Wlosi bardzo dlugo mieszkaja w domu rodzinnym. Po studiach dojezdzaja do pracy z rodzinnych miejscowosci, bo wynajecie czegokolwiek jest zbyt drogie i czasochlonne (wtedy trzeba samemu prac, gotowac itd), nie mowiac o kupnie. Giulia powiedziala swojej mamie wczoraj, ze jesli wezmie jeszcze jedna dokladke makaronu, to stanie sie swinia. Nie wyobrazam sobie takiego dialogu w Polsce :)
5. Zycie ogolne.
Wlochy maja mnostwo dziwnych zasad. Domy moga miec tylko taki kolor, jaki wyznaczy urzad, cala adminstracja jest nieprzychylna, niekompetentna i leniwa. Problemem jest budowanie czegokolwiek, bo wszedzie wykopuje sie antyczne kamienie, co natychmiast paralizuje inwestycje. Odnosze tez wrazenie, ze oni sami chca sobie komplikowac zycie, a juz na pewno obcokrajowcom.
Reszta kiedy indziej, bo jak zwykle jestesmy spoznione juz godzine, a jeszcze mamy zjesc lunch w domu (lasagne ze szpinakiem!! ^_^)