4 tygodnie w przeludnionej, gorące, wilgotnej metropolii to dla mnie, dziewczyny z krainy lasów i jezior wystarczająco długo, by mieć już dosyć :) Obiecałam sobie, że choćby miało lać jak z cebra w ten weekend wykąpię się w Oceanie Spokojnym. Filip odbywa praktyki w Omice, więc pojechałam go odwiedzić :)
Taaakkk. Dokładnie tego potrzebowałam. Puste ulice, cisza, spokój, nawet trochę chłodniej niż w Tokio. Momentami zastanawiałam się, czy to na pewno ejszcze jest Japonia, bo jakoś mało tych ludzi :P
Omika to mała miejscowość, która słynie z fabryki Hitachi (japoński odpowiednik Samsunga i ABB). Jak się wczoraj dowiedziałam, dawniej była dosyć znanym kurortem nadmorskim (nadoceanicznym? :) ), ale po wybuchu Fukishimy ludzie panicznie zaczęli się bać radioaktywnego skażenia wody. Trudno :P Po godzinnej kąpieli mojemu dziecku chyba nie wyrośnie 3. rączka :D
Jest tu ciekawy piasek, taki bardzo gruboziarnisty. Pływy Pacyfiku nie były aż tak widowiskowe jak w Porto, ale wystarczająco silne, by nagle jedna fala obudziła mnie, podmywając mi nogi.
Wieczorem miał miejsce piękny festiwal fajerwerków. Wieeelkich, nad oceanem, z prawej strony miałam pełnię księżyca, a nad sobą gwieździste niebo. Nawet spadającą gwiazdę udało mi się zobaczyć. Achhh, to był cudowny dzień :)
**************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Wybierając się na plażę osiągalną z Tokio, lepiej wybrać północne regiony. Większość ludzi jeździ na południe, wiec jest tam tłok i nie da się odpocząć.
Latem co kilka dni mają miejsce festiwale fajerwerków. Warto poszukać w internecie, czy akurat na jakiś nie trafimy :)
Pociągi - ceny znacznie się różnią. Chcąc zaoszczędzić, jadąc gdzieś w miarę blisko (do 150-200 km) najlepiej wybierać zielone linie JR lub autobusy, bilety wtedy kupuje się na stacjach metra.