Bardzo sobie cenię gościnność, ale po 4 dniach skakania nade mną byłam już zmęczona. Do tego Andrea, mimo iż nie traktuje mnie jak przedszkolaka, dziś rano wtykał mi pełno produktów na lunch. Około 18 razy powtórzyłam, że kupię coś w sklepie w Mediolanie, ale nie. Wychodzi na to, że tam sklepów nie ma :P Fakt, że jestem ich gościem ,a musze zwiedzać sama, chyba traktują jako plamę na honorze, bo wczoraj razem z Matteo i Giulią wiszącą na telefonie kombinowali, jak to zrobić, by ktoś mógł ze mną pojechać. Eh! :) Ostatecznie wsadzono mnie do pociągu razem z zestawem jedzenia i 3 butelkami wody, bo tam przecież wody nie kupię ;)
W pociągu odruchowo wybrałam wagon z przewagą Chińczyków. Jakoś podświadomie wiem, że z nimi będę bezpieczna (do wyboru miałam jeszcze Włochów, Hindusów, Arabów i Ghańczyków. Ich ciągłe cykanie zdjęć, język i brak ogłady działają na mnie uspokajająco! :D (rok temu nie pomyślałabym że kiedykolwiek coś takiego napiszę!!) Właśnie zauważyłam, że Chińczyk na siedzeniach obok zdjął buty i rozkłada się na wszelkie możliwe sposoby, ale ma krótkie nogi, więc ciągle mu niewygodnie :D
W towarzystwie uroczej irańskiej rodziny oraz rdzewiejących fabryk za oknem dotarłam do Milano Centrale. Byłam bardzo podekscytowana, choć nie wiem, dlaczego. Włosi nie lubią tego miasta, mówią, że jest chaotyczne, za to turyści i maniacy zakupów ciągną tam masowo. Chyba po prostu nakręcała mnie ciekawość, jaki właściwie ten słynny Mediolan jest.
Oczywiście Włosi mieli rację :P Mogę śmiało powiedzieć, że t miasto jest po prostu… nudne, więc 1 dzień spokojnie wystarczy na jego zwiedzenie.
Przedmieścia zaczynają się już 30 km wcześniej. Widoki początkowo są ponure, ale sam budynek dworca dosyć imponujący. Udałam sięod razu do słynnego Duomo. Katedra w Mediolanie jest uznana za jedną z najważniejszych gotyckich budowli na świecie. Jest naprawdę wielka, a w środku i na zewnątrz skrywa całe mnóstwo pięknych rzeźb oraz witraży.
Wejść do katedry strzegą żołnierze. Dla zwiedzających indywidualnie naturalnie stała gigantyczna kolejka, wiec postanowiłam spróbować pustym wejściem dla grup.
- Przepraszam, czy mogłabym tędy wejść?
- Oczywiście, bella, wchodź.Tak naprawdę powinnam zostać przeszukana i niewpuszczona za 3 butelki płynów, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, co się świeci tego dnia, więc zadowolona obeszłam świątynię.
W Mediolanie nie da się zdziałać cudów – można go zwiedzać tylko z grupą lub jako indywidualny turysta masowy, jakby to powiedziała Paulinka ;) Zatem po przejściu placu katedralnego udałam się na spacer trasą: Piazza Della Scala, ze słynnym Teatrem della Scala – Pinacoteca (dzieła L. da Vinci) – Castello Sforzesco – Parco Sempione – Corso Como – Garibaldi – Dzielnica Brera (znana ze swojej alternatywnej atmosfery) – Dzielnica Montenapoleone (luksusowa dzielnica mody pełna nadętych sprzedawców i bufonowatych klientów z całego świata do prestiżowego Prada Milano) – Corso V. Emmanuele II – Corso Venezia – Corso Buenos Aires (najdłuższa w Europie ulica zakupowa).
Jednakże nie to było motywem przewodnim tej 1 – dniowej wycieczki. Jak powszechnie wiadomo, Mediolan słynie przede wszystkim z mody (pewnie większośc panów pomyślała o piłce nożnej, he he ;) ), więc dzięki ilości długonogich, szczupłych kobiet z powiewającymi do pasa blond włosami moja skromna osoba nie powinna rzucać się w oczy. Tak przynajmniej sobie myślałam.
Może i długość moich nóg trochę przekracza średnią europejską, może mój blond rzeczywiście jest egzotyczny, ale cyrk, który się rozegrał, po prostu mnie przerósł. Non stop ktoś mnie zaczepiał (przez non stop mam na myśli co ok. 7-10 minut), by wyznać mi miłość,powiedzieć jak mu się podobam lub mnie "poobczajać". Po godzinie było to już nudne, po 2 męczące, ale twardo udawałam, że nic nie rozumiem. Jednakże gdy kolejne osobniki robiły mi zdjęcia, gwizdały oraz zwalniały auta, poczułam się skrępowana. Nie lubię być w centrum uwagi, a już na pewno nie napalających się kolesi, więc gdy kierowca skutera zboczył z drogi i zrobił wokół mnie kółko na chodniku, moim priorytetem stała się kawiarnia z WiFi. Miałam pewność, że tam przynajmniej nic mi nie grozi. W spokoju przeczekałam 3 godziny i wróciłam na 1,5 – godziny wcześniejszy pociąg niż planowałam, rezygnując z tak lubianej przeze mnie włóczęgi po mieście. Bałam się, że jakiś głupek jeszcze coś mi zrobi.
Reasumując ten dzień, Mediolan to ładne miasto, ale jest dla mnie akumulacją ludzkiej hipokryzji i szczytem włoskiej powierzchowności. Sklepów z odzieżą i dodatkami znajdzie się na pęczki, a sprzedawcy dostosowują ton głosu i minę do ilości oryginalnych marek na kliencie. Punktów z książkami, kartkami, AGD widziałam całe… 5. Dlatego Mediolan z pewnością polecam:
- osobom, które lubią przepłacać,
- blondynkom o zaniżonej samoocenie,
- a także wszystkim tym, którzy mają ochotę zobaczyć oryginalną „Ostatnią wieczerzę”, ale wymaga się wcześniejszej rezerwacji!
Resztę uprzedzam, że jest to miasto typu zobaczyć – odhaczyć, a dziewczyny zwiedzające samotnie zachęcam do przywdziania płóciennego worka, by oszczędzić sobie stresu. Całe szczęście, że zmieniłam plany co do ubioru. Z uwagi na pogodę chciałam założyć przewiewną tunikę i spodenki. Wtedy pewnie przesiedziałabym w kawiarni cały dzień ;)
*********
INFORMACJE PRAKTYCZNE
1. W Lombardii istnieje bilet uprawniający do całodziennego korzystania z absolutnei wszystkich środków transportu piblicznego (metro, pociągi, autobusy). "Io viaggio" kosztuje 15€ i po przyjeździe należy go wymienic na danej stacji kolejowej. W Mediolanie można to uczynić w punktach ATM.
2. Szukając WiFi, lepiej się upewniać, czy jest dostępne także dla numerów zza granicy.
3. NIE polecam lodów w centrum, są słabe.