W niedzielę przed lunchem pożegnałam rodzinę Giulii. Doświadczyłam u nich wielu wspaniałych rzeczy, więc trudno było mi znaleźć słowa, by wyrazić swoją wdzięczność. Do ostatniej chwili mama opowiadała mi o historii kraju, a Giulia potajemnie przygotowała mi lunch na wynos, który spokojnie zaspokoiłby głód 3 osób. Droga do Cremony, skąd odjeżdżał mój pociąg, była pusta. W sierpniu wiele usług jest zamkniętych, ponieważ ludzie wyjeżdżają na wakacje, głównie nad morze lub za granicę. Ruch zwiększa się pod wieczór (najważniejszy posiłkiem jest tu kolacja), ponieważ we Włoszech niedziela to dzień odwiedzin rodzin. Najczęściej jedną niedzielę spędza się u jednych rodziców, a drugą u drugich i tak na zmianę. Zaproszony zobowiązany jest przynieść deser lub wino (pamiętacie kolejność posiłków? ;) ). Od razu wspomnę, iż we Włoszech można mieć aż 0,5 promila alkoholu we krwi, więc w zwyczaju jest wypicie kilku kieliszków wina, likieru czy drinków i kierowanie później.
Na stacji wypiłam z Giulią pyszne espresso z żeń – szeniem i wsiadłam do regionalnego pociągu. Są one niewiele ładniejsze niż polskie, ale w środku niektóre wagony mają klimatyzację, więc warto się przejść w jej poszukiwaniu. Małe dworce, równie obdrapane, przecinały rozciągające się wszędzie pola kukurydzy i fabryki. Postindustrialne widoki były coraz bardziej intensywne w miarę zbliżania się do Brescii. Skażenie środowiska jest tu ogromne, niektóre współczynniki przekraczają kilkaset razy normalne wartości. Kolejnym problemem są nielegalne pokłady azbestu pod ziemią, które ktoś (czyli mafia) zakopał, gdy stały się niewygodne. Ostatnio głośno jest o zachorowalności na raka przewodu pokarmowego w Prowincji Cremona, więc ludziom zaleca się picie tylko butelkowanej wody, bo nie wiadomo, co w tym gruncie jeszcze jest ukryte.
Zwiększała się też ilość gór. Właściwie krajobraz totalnie się zmienił, ponieważ Provincia di Brescia, do której się udawałam, leży już w regionie o nazwie Pre – Alpi, obfitującym w „góry marmurowe”, stąd wszystkie stare budynki są z tego surowca. Pośród gór rozciąga się słynne jezioro Garda (
Lago di Garda), nad które zabrali mnie Andrea, u którego zatrzymałam się na kolejne dni oraz Matteo - 2 Włosi z mojej Erasmusowej paczki. Nie wiem, jak wyrazić swój zachwyt, ale spróbuję:
UAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAU!!!!!
Turkusowo – lazurowa przezroczysta woda pośród Alp! Po prostu ślicznie! Najsłynniejszym miejscem jest Sirmione ze zjawiskowym półwyspem, lecz my, z uwagi na ilość ludzi, pojechaliśmy do zatoki przy Saló. W jeziorze oczywiście można pływać, nurkować, pływać na jachcie, motorówce i łodzi. Jest też bezpiecznie – chłopacy zapewniali mnie, że spokojnie możemy zostawić rzeczy bez opieki i rzeczywiście – nie widziałam tam żadnych podejrzanych typków. Lago di Garda było znane już w starożytności, stąd kościoły mające po kilkanaście wieków :) Saló to piękna mieścina z uroczymi kamienicami – warto udać się tam na spacer. Przed katedrą sprzedają najlepsze lody w okolicy :D
W 1944 roku, gdy USA wkroczyło na Południe Włoch, przerażony Mussolini uciekł tutaj i założył Republikę Saló, by móc kontynuować swoją dyktaturę. Państwo istniało tylko przez 100 dni.
Wieczorem w towarzystwie znajomych moich kolegów zasiedliśmy w barze nad plażą pod gwieździstym niebem i księżycem bliskim pełni :))) Bajka :) Wywołano przy okazji temat dziedzictwa narodowego – wiele miejsc z pięknymi widokami zostały wyprzedanych, przez co zwyczajny obywatel nie może korzystać z wielu wybrzeży czy plaż. Również wokół Jeziora Garda wznoszą się piękne wille, na szczęście w okolicach Saló dostęp jest swobodny.
Następnego dnia zaplanowałam odwiedzić słynny Mediolan, więc po powrocie do domu od razu poszłam spać ;)
******************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Cremona – Brescia – 4,2 €
espresso na stacji – 1 €
Gdy pociąg jest gotowy do odjazdu, na tablicy mruga pomarańczowa dioda.
Z Brescii (oraz Milanu) nad Lago di Garda prowadzą drogowskazy. Istnieje też połączenie autobusowe.
Nim wybierzecie się nad jezioro, warto sprawdzić kąpieliska, ponieważ w niektórych miejscach niewolno pływać, ale istnieje tylko plaż do wyboru, że dla każdego coś się znajdzie, mimo wakacyjnych tłumów.