Jako że postanowiliśmy wracać nocnym autobusem, zyskaliśmy dodatkowy dzień. Nasi współmieszkańcy doradzili nam chram Fushimi Inari-Taisha z powodu tysięcy cynobrowych torii i całych labiryntów. Nie mieliśmy konkretnych planów, więc postanowiliśmy tam pojechać.
Został on zbudowany na cześć Inari- bóstwa ryżu. Jak łatwo się domyśleć, głównymi jego wyznawcami byli handlowcy i producenci. W dowód wdzięczności, fundowali oni właśnie torii. Przez wieki chram uchronił się od zniszczenia, dlatego można cieszyć się pięknym widokiem wijących się ścieżek, którym towarzyszą cynobrowe bramy.
Chram jest oddalony o 2 stacje kolejowe na południe od dworca głównego. Ledwo wychodzi się z pociągu i już przed nosem stoi wielka torii.
Ale zaraz, miały być tysiące. Przechodzimy, oglądamy, podziwiamy. Wszystko w cieszącym oko pomarańczowo-czerwonym kolorze.
Tylko gdzie jest te tysiąc torii?
Już mieliśmy zawracać i szukać dalej, ale postanowiliśmy obejść krużganki chramu.
Nagle z lasu wyłonił się cały rząd bram, jedna za drugą, dosłownie tworząc korytarz. Był to naprawdę śliczny widok, ponieważ wszędzie wokół rośnie gęsty las, więc cynober mocno wybijał się z otoczenia. Raz małe, raz duże torii wyznaczały drogę na górę szczytu, mijając po drodze stawy z wielkimi karpiami koi, małe ołtarze i mniejsze chramy (w sumie jest ich około 32 000), których zawsze strzegą lisy - posłańcy Inari, trzymające w pyskach klucz do spichlerza z ryżem.
W połowie drogi postanowiliśmy wracać, ponieważ tego samego dnia chcieliśmy pojechać do pobliskiej Nary, którą polecali mi absolutnie wszyscy, od profesora, przed kolegów z laboratorium, po dziewczyny z akademika.
************************
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Chram Fushimi nie jest popularny wśród turystów, więc jest tam spokojnie i cicho, naprawdę warto się wybrać.
Należy wsiąść w lokalną JR Nara Line i wysiąść na drugiej stacji (Inari Station).