16 sierpnia w Japonii świętuje się o-bon, czyli japoński odpowiednich święta zmarłych (
O-bon. Tego dnia zapala się ogniska, lampiony, latarnie, aby wskazać zmarłym drogę do ich krainy. Jest to najważniejsze święto po hanami (kwitnących wiśniach) i z jego racji ustawowo przysługują 3 dni wolnego. W tym roku było to 13-15.08, przy czym główne obchody zawsze przypadają na 15 lub 16.08.
Najpiękniejsze obchody odbywają się Kioto, co również sprawia, że w okolicy tego święta miasto to jeszcze bardziej emanuje tradycją, ludzie zakładają yukaty i kimona, wszystko jest przystrojone i tak akurat się zdarzyło, że my w tych dniach właśnie tam byliśmy!!! :)
Tego dnia, odwiedzając świątynie Kiyomizudera, widzieliśmy, jak jacyś ciekawie ubrani mężczyźni palili wielkie ognisko, symbolizujące przejście z życia do śmierci, a ludzie zbierali się wokół, nie bacząc na to, iż przesiąkną tym dymem.
Świątynia ta była w okolicy centrum ceramiki (wg mojego profesora nazwa "Japonia" wywodzi się właśnie od nazwy ceramicznej miski z Kioto). Bardzo chciałam coś kupić, ale patrząc to na ceny, to na zawartość mojego portfela miałam spory dylemat. Na takie naczynia jestem gotowa wydać fortunę, ale te najładniejsze był daleko poza moim zasięgiem...w końcu zdecydowałam się na tradycyjny japoński zestaw do herbaty, na który było mnie stać i jeszcze zostawało mi na życie :) Zdziwiona zauważyłam, że we wszystkich zestawach z wysokimi czarkami, jedna jest wyższa od drugiej.
-Przepraszam, dlaczego żadne nie są równej wielkości?
-Wyższa jest dla męża. To japoński styl.
Aha...
Po całym dniu zwiedzania zjawiskowych świątyń i chramów oraz genialnej panoramie na całe miasto z Kiyomizudera wybraliśmy się na świętowanie.
W Kioto co roku na 5 wzgórzach wokół miasta rozpala się ogniska w kształcie 5 znaków kanji, symbolizujących w różny sposób. Pierwszy zapala się o 20, każdy następny 5 minut później. Wcześniej duchowni wypowiadają mantrę.
Mój przewodnik polecał udać się nad rzekę lub zapłacić i wejść na dach hotelu. Małym druczkiem było dopisane, że można też pojechać na zachód nad staw Hirosawawanaike, gdzie ludzie już od 19 puszczają lampiony na stawie, a także znajduje się on obok kanji "torii", który w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza bramę (np. chramu), ale jak to jest z kanji, w kreskach ukrywa się kontekst, więc torii symbolizuje przejście.
Zjawiliśmy się tam jakoś koło 19:15, mnisi już odmawiali mantrę, przestrzeń wokół stawu zapełniała się, a coraz większa ilość kolorowych lampionów unosiła się na wodzie. Słońce pięknie zachodziło w tle, chowając się za góry, na niebo powoli wstępowały gwiazdy. 0 komarów, prawie wszyscy Japończycy wokół przyczajeniu cicho ze statywami, tylko my 2 złe Polaczki poszliśmy tam z piwem pogadać :P i to jeszcze z tanią cyfrówką opieraną na kolanie dla stabilności obrazu :)
Kiedy o 20:20 zapaliło się torii, już zupełnie nastała noc. Na jeziorze lampiony oraz łódki, na horyzoncie torii a na górze roiło się od gwiazd. Widok był przecudny :) Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego czasu na zwiedzanie Kioto :)