Zacznę znowu od trzęsienia ziemi, to dzisiejsze było...śmieszne :P Właśnie walczyliśmy na poduszki i łaskotki w laboratorium, kiedy nagle Cuong i Yuta spoważnieli i spojrzeli na zegar. Nie bardzo rozumiałam o co chodzi, ale już po chwili poczułam dziwne kołysanie. Na 12 piętrze to naprawdę ciekawe przeżycie, raz w prawo, raz w lewo. Po minucie ustało :)
Środa w Kioto przebiegła pod znakiem zwiedzania kolejnych obiektów z listy UNESCO oraz prawie 100% wilgotności przy 35 stopniach. Daruję sobie opis, jak wyglądaliśmy po 5 minutach przebywania na zewnątrz...:P Nawet ściany metra były mokre!
Dołączyły do nas 2 Amerykanki z naszego CS House i tak o 10 rozpoczęliśmy od zwiedzania pałacu cesarskiego. Dowiedziałam się tam, że:
- używa się cynobrowego koloru, ponieważ symbolizuje on szczęście,
- w Japoni kierunek północno- wschodni oznacza pecha, dlatego w narożnikach zwróconych w tym kierunku stawia się figurki małp lub ucina się ten narożnik,
- drzwi wszelkich obiektów cesarskich są zwrócone na południe, w stronę słońca, aby oświecało ono władcę. Jeżeli gość jest wprowadzany bramą południową, oznacza to najwyższy szacunek. Tą bramą wchodził np. George Bush.
Potem Zamek Nijo. Dawniej należał on do shogunatu.
Niestety obowiązywał obsolutny zakaz fotografowania, ale nie bez powodu. Środek skrywa bezcenne malowidła ścienne oraz manekiny wizualizujące rolę danych pomieszczeń. Naprawdę świetne :) A przy okazji pokazujące bezwzględność wobec rolników, jak ich biczowano i ile służących posiadano. Zamek otacza piękny japoński ogród, w którym spotkałam...ambasadora Polski w Arabii Saudyjskiej wraz z rodziną ;D Do końca pobytu natknęliśmy się na siebie jeszcze 3 razy :)
Na koniec zostawiliśmy sobie świątynie - Złotą i Ryoanji.
Złota Świątynia (Golden Temple) mnie oczarowała, nie mogłam oderwać od niej wzroku! :) Piękne złote ściany wyglądają fantastycznie na tle bujnej zieleni. Za to w Ryonji znaleźliśmy ukojenie w ogrodzie zen posiadających chyba wszystkie istniejące odmiany zieleni :)
Coś zjedliśmy i zrobiła się 18, czyli już wszystko pozamykane. Zaproponowałam, byśmy udali się na polowanie na gejsze :P W Kioto w dzielnicy Gion mieszczą się domy gejsz, w których dorastają, szkolą się i nim wyjdą na ulicę, muszą być profesjonalistkami. Spotkanie ich to nie lada gratka, a jednocześnie przygoda, bo nigdy nie wiadomo, o której i gdzie się pojawią. Po godzinie 18 gejsze udają się do specjalnych miejsc po drugiej stronie rzeki, w których albo wykonują swój taniec w towarzystwie swoich opiekunek, albo towarzyszą jakiemuś bogatemu Panu. Aby dostać się na występ maiko, niestety nie wystarczą 3000$ na bilet, trzeba też znać odpowiednich ludzi, którzy te bilety udostępnią. Jednym słowem, jest to zamknięty świat dla bogaczy, ale fajnie jest zaczaić się w parku nad rzeką i czyhać na nie :D Nam udało się zobaczyć łącznie 9. Większość bardzo szybko szła lub zasłaniała twarze na widok aparatów. Raz miałam okazję zrobić im zdjęcie, ale stwierdziłam, że mi głupio tak perfidnie, to jest ich zawód. Są naprawdę piękne, każdy szczegół ich wyglądu jest przemyślany.
W Kioto aż roi się od drogich sklepów dla gejsz oraz Japonek, które na tradycyjny strój są gotowe wydać fortunę. Japonki, a właściwie te paski, powinny być spasowane z torebką, ozdoba we włosach skomponowana z kimonem, pas też. Do tego gustowna chustka, w którą zawinięte są kadzidełka, urocze lusterko i wiele innych prześlicznych drobiazgów. Warto tam chociaż wejs i się napatrzeć :)